Ze wszystkich stron wyciągają się do mnie ciekawskie palce ludzi, bezczelnie
dotykają mojej skóry i zostawiają na niej tłuste ślady. Towarzyszy im śmiech
dźwięczący tylko w moich uszach, a czasami pełne kpiny spojrzenia zauważalne
wyłącznie dla mnie. Nie wiem, dokąd uciec, bo dosięgają mnie wszędzie.
Od czoła aż po stopy wyrytą mam ich przykrą ścieżkę i nic nie zdoła jej zetrzeć.
Nawet delikatne muśnięcia opuszków tych, których kocham całym sercem, ranią
mnie niczym rzucane kamienie. Czuję się tak, jakby naprawdę leżały wokół
moich stóp, więc próbuję podnosić je i odrzucać, a później z żalem patrzę
na krwawe ślady, które zostawiają na ludzkich skroniach. Nigdy nie chciałam
sprawiać bólu, ale paraliżuje mnie strach, a podobno najlepszą obroną jest atak.
Użytkownik diefatty
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.