I cóż i cóż, że to co masz dla ciebie jest w sam raz?
Szczerze? Nie powiem, żeby dostanie się do mojego wymarzonego VIII LO było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Nawet nie chodzi mi o moją dziwnie dużą ilość punktów. Po prostu... już dawno wiedziałam, że chcę tam iść i było dla mnie oczywiste, że się tam znajdę. Intuicja, los, inne gówno - zwał jak chciał.
Momentami mam ochotę odciąć się od społeczeństwa, lub przynajmniej jego części. Jakby to ująć... jestem nie zmieszana a wstrząśnięta zachowaniem niektórych ludzi. Ale przecież nie wszyscy są niefajni. Na przykład taki pan kioskarz vel teczka A4. Bardzo miły i rześki;] Moim zdaniem Turek, ale pewnie jest innej narodowości, zapytam następnym razem.
Jeśli ten pieprzony saracen z granatowego BMW jeszcze raz na mnie zatrąbi i powie do mnie "ej, lala" to obrzucę go zgniłymi pomidorami. Albo powieszę mu przed garażem zdechłego kota za jaja, tak w ramach ostrzeżenia.
Kilka dni temu, dokładnie 25 czerwca, chciałam napisać kilka słów o wydarzeniu, które miało miejsce rok temu, wydarzeniu, które wywróciło moje życie do góry nogami. Ale nie byłam w stanie. Nie mogłam dobrać właściwych słów, bo tak na prawdę one nie istnieją. Człowiek, który praktycznie od zawsze był moim idolem, bohaterem po prostu fizycznie odszedł z tego świata. To był dla mnie ogromny szok. Nie docierało do mnie, że on też był zwykłym człowiekiem i kiedyś musiało go to spotkać. Poza tym... był o wiele za młody! To takie niesprawiedliwe... Czasu nie da się cofnąć, ale jedno jest pewne - będę pamiętać. Michael. Pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy, ile się od niego nauczyłam. Był, jest i będzie dla mnie wsparciem w trudnych chwilach, towarzyszem wzlotów i upadków, wzorem. Zawsze będę go szanować za to, jak wielkim był(jest!) artystą i człowiekiem.
Dziękuję Ci, MJ.