photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 14 LISTOPADA 2011

Nasza służba zdrowia

W zeszły poniedziałek w nocy zaczęłam gorączkować i nagle strasznie zaczęło boleć mnie gardło. Bolało mnie nie tylko jak przełykałam ślinę tylko cały czas, jak ból głowy. Nigdy nie mam gorączki więc to już był znak, że porządnie mnie rozłożyło. Na drugi dzień Rafał pojechał ze mną do lekarza. Najpierw babka w rejestracji robiła problem z przyjęciem mnie, bo nie dostarczyłam jeszcze zaświadczenia ubezpieczenia, z tym, że ostatnim razem jak byłam po receptę to nic takiego mi nie mówiły. Jak już mnie zapisała i poszłam do lekarza to  oczywiście usłyszałam to co zwykle ,,Proszę zostać w domu, brać swoje leki na katar, kaszel i gardło i przejdzie''. Mówiłam jej, że znam swój organizm i, że skoro mam migdała 3 razy większego niż zwykle to na pewno nie wyzdrowieje, ale ona swoje oczywiście. Migdał jest ogromny, ale nie ma nacieków anginowych więc antybiotyku nie da. Tak o to przesiedziałam w domu tydzień, a zamiast być lepiej jest jeszcze gorzej. Co prawda nie mam już gorączki, ale migdał jaki był taki jest, do tego doszedł kaszel, który raz jest suchy i męczący, a raz głęboki, odrywający się i katar, który nie pozwala mi swobodnie oddychać. Pojechałam dziś do lekarza jeszcze raz.


Po pierwsze moja lekarka się spóźniła do pracy 40 minut. Babki z rejestracji wysłały mnie do niej żeby spytać czy mnie przyjmie do lekarza mimo, iż nie ma już miejsc. Poszłam więc, spytałam kto następny i poprosiłam o możliwość wejścia przed nim na chwilkę. Pan był miły i się zgodził, ale godzinę czekałam, aż pewne małżeństwo w końcu opuści jej gabinet. Jak już się do niej dostałam i się zgodziła, poszłam do rejestracji po moją kartę pacjenta i dowiedziałam się czegoś nowego. Co miesiąc trzeba dostarczać nowe zaświadczenie, że jest się ubezpieczonym. To jakiś obłęd ! Moja mama teraz co miesiąc będzie latać do zakładu pracy żeby je dostać, a potem na pocztę żeby je wysłać. Wkurzona wróciłam pod gabinet lekarza i usiadłam w kolejce. Niby się cieszyłam, że na pewno się do lekarza dostanę, ale jednak wkurzające to jest jak ileś tam osób jest przed tobą, a jeszcze co chwilę lekarka zamyka gabinet i idzie coś załatwić. Doczekałam się mojego wejścia, weszłam, a ona prosi żebym wyszła i poprosi mnie później, bo musi gdzieś iść. Dobrze, że chociaż dała mi w końcu ten antybiotyk. Nawet nie musiałam jej o to prosić, bo przeraziła się jak zobaczyła moje gardło. Udobruchała mnie trochę, bo jak się rozebrałam do osłuchania to mówi do mnie: ,,Kurczę, ale pani zgrabniutka. Jaka talia. Wszystkie kobiety u pani w rodzinie mają taką figurę? Szczęściara z Pani''.
Człowiek narzeka, denerwuje się w duchu albo na głos wyzywa pielęgniarki i lekarki, które długo przyjmują i zdaniem pacjentów powodują opóźnienia, a wszystko ma drugie dno. Okazało się, że dwoje lekarzy odeszło przez co ludzie zostali nagle bez lekarza, a że należy im się opieka medyczna to inni muszą ich przyjąć mimo, iż mają swoich pacjentów. Po drugie jest okres zachorowań i naprawdę wielu ludzi stoi w kolejkach. Lekarzom zatem też trzeba współczuć i nawet paniom, które siedzą w rejestracji i muszą wysłuchiwać pretensji pacjentów (tyle, że tym z rejetstracji w mojej przychodni przyda się trochę krytyki).