Spadła łza. Upadło królestwo bezpowrotnie utraconych złudzeń i dziwnie ciągle tęsknie...za czymś czego nawet nie było i być może nie będzie. Łapie się na tym, że samotność nie jest taka zła. Boli, ale kształtuje osobość. Chociaż to sprawa indywidualna. Ze mną nie wiem co zrobiła i robi. Co najgorsze przyzwyczaiłam się do niej. Nie potrzebuje nikogo.Może jedno serce. Bo myliłam się. Słysze "męczysz się", "jesteś odważna", "podziwiam" i te słowa nie budzą we mnie zachwytu, nie poprawiają wiary w siebie i wiesz co moze miałeś rację. Może faktycznie mam za niska samoocenę. Czuję się jak marionetka. Tańczę jak chcą, ale teraz przestaje, od początku mogłam nie wdawać się w ten wir. Teraz jestem rozdarta na dwie polowy- schizofreniczka.Ja. Tańczę po domu ze łzami w oczach, uśmiechając się. Jakoś nie mogę uśmiechu zgubić i niepewność rządzi, a ja tyle siły mam[?]. Czekam, bo tak trzeba i czasem szkoda słów. Wpatrzona tępo, w przeszłość, w to co będzie. Chociaż chciałam chwilą żyć, a w którymś miejscu się wypaliłam. Zdeptana. Który raz nie liczę. Rzygam sobą. "ale ty jesteś naiwna". Być może.
Ale zal komp mi sie zepsuł
">...ech i nie moge zdjec dodcaw bo cos jet z pb
">.....