Namiętność kołysze się na drzewach
Spadając raz po raz na nasze głowy
A my czujemy ekstazyjną rozkosz
Każdego kosmyku włosów
Delikatny szept warg
z których spijam niewinność
Muśnięcie skóry Twej
I splot naszych ciał
Czuję, że dziś jestem nirwaną
Samego siebie stanem niewzbudzonym
Obok Ciebie.
I gdy rozlepiam poranki
Myślę że świat to ekstaza
I codzień zatracam się w nim
Jak we śnie.
Bo przecież wiruje namiętność
I każdego dnia nadzieja budzi mnie
Bo przecież każdy dzień to piękno
I wśród skał unoszę się
Świat jest dla mnie i ja dla świata
Jestem nieba błękitem i jak gwiazda spadam,
co dnia.
Jestem sobą.
Nie mam urojeń, nie jestem schizofrenikiem
Po prostu świat mam wyidealizowany okiem miłości.
___________________________________________________
Ironiczna hiperbola narcyzmu.
Nie ja.
Wciąż poszukuje siebie w snach. I nie ma mnie.
Jest nasze szczęście, które wciąż rodzi się.