Czasami sobie myślę co by było, gdybym mogła cofnąć się w czasie ? Czy odmieniłabym swoje poglądy, złe nawyki, czy nadrobiłabym zaległości w nauce ? A może udałoby mi się odmienić bieg pewnych wydarzeń?? Wszyscy zachwalają swoje życie, że jakie to zajebiste i nie wiadomo jeszcze jak cudowne ... mówią, że nic by nie zmienili.
Owszem nie mogę narzekać... za bardzo . Mam ludzi, których kocham i którzy kochają mnie. Nie uważam jednak, by wystarczyli mi do zupełnego szczęścia. . . miłość bowiem ma różne odsłony. Można kochać matkę, brata, przyjaciółkę.
Czy jednak to powinno nam wystarczać ? Niby to tylko codzienne, mało ważne problemy ... matma, brak chłopaka, nieodpowiednia dieta ? Nie wiem czy mam się tym przejmować czy po prostu mieć to wszystko "w dupie". Ewentualnie mogę mówić, że mi to nie przeszkadza .... Nie, nie jestem pewna czego chcę. Owszem nie rozwinę swojego życia towarzyskiego siedząc na tyłku i czekając, aż szczęście samo do mnie przypełźnie... ale co ma zrobić osoba, która nie lubi imprez, w obcym towarzystwie nie wie co powiedzieć, a pić też nie lubię za dużo ? :P Chyba pozostaje mi zrzucić się z krawężnika w oczekiwaniu na skręcenie nie tylko mojej kostki, ale też .... no właśnie czego ? Przydałaby się mała zmiana, coś nowego w moim życiu. Narzekanie staje się moim hobby, a sugerowanie różnych rzeczy specjalizacją. Usiąść czy płakać? Śmiać się czy tańczyć ? Zasada ,,wyjebane" staje się moją odpowiedzią na większość dręczących mnie sytuacji.