no nie mam już co dodawać
brakuje mi zdjęć, chociaż na wakacjach powinno być wprost odwrotnie, ale się mi usunęły no, np. z Soliny było ponad sto, ale no niechcący no xd
jak koniec wakacji, to wtedy się coś zaczyna dziać.
ostatnia zaliczona domówka u Damiana zamiast grilla, i tylko dlatego, że była straszna burza z której się ucieszyłam xd bo dzięki niej nie musiałam wracać do domu i impreza trwała do 4.aah
odjechany koncert rynkowy z Kasą, boski gitarzysta, nie!! wszyscy tacy byli zresztą. i podróż ze Zwięczycy na nogach do Bg, w której to dla miłego spędzenia czasu wykrzykując śpiewałyśmy piosenki xd kościelne, tzn. wspomnienia zza czasów kiedy jeszcze żyły dinozaury, czyli scholi.
genialny dzień z Agatą, zapchanie fontanny kamyczkami, napalone kilkulatki chlapiące po wszystkich wodą, dialog z dość dziwnym 150 letnim panem straszącym nas strażą miejską
-bo ja zaraz zadzwonie po straż miejską gówniary jedne
-a pan ma telefon.o
(15 min później)
-112, jak pan nie pamięta
-
-niech się pan już nie fatyguję my już idziemy!
-ja Was jeszcze dopadnę
-adres panu podać? a zresztą nie my tu bd za godz
( mina dziadka? bezcenna! )
taaa, no później też go spotkałyśmy, ale nie przyszłyśmy dla niego tylko zaciekawione byłyśmy spacerującymi clownami w parku.dziwne, bo potem okazali się oni uczestnikami koncertu 'kochamy jezusa' pomagający zabawiać dzieci
oh niestety zmyłyśmy się z tego czegoś szybko, ale nie dlatego, że 'bity' niekoniecznie nasze, ale DESZCZ.
dzień zakończony uroczym spacerem w deszcz z nową współlokatorką z ławki, od tego roku.jeea
d o w i d z e n i a