Tak sobie pomyślałam właśnie, że mija rok od kiedy zaczęły się poważne decyzje i zmiany w moim życiu.
W dużej mierze to Zosia i Bromas pomogli mi w podjęciu najważniejszej decyzji. Ta z kolei odmieniła moje życie.
Na lepsze.
Na dużo lepsze!
Rok temu w Sylwestra przeryczanego we dwie z Zoją postanowiłam porzucić wieloletnią wiarę w miłość.
Czasami myślę, że od dłuższego czasu nie kochałam człowieka, lecz swoją miłość do niego.
Byłyśmy sonie razem we dwie - ja i moja miłość. I było nam razem z tą "miłością" dobrze.
Pozornie. W rzeczywistości zablokowałam się na nowe uczucia.
Sylwester zeszłoroczny zmienił to podejście.
Maj przyniósł mi prawdziwą miłość. Podjęłam decyzję o wspólnym życiu, wyprowadzce, porzuceniu wszystkiego, co miałam do tej pory i w końcu wyfrunęłam z rodzinnego gniazda. Przyjęłam oświadczyny i prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości zostanę żoną... Ale jaja nie?
Niedługo minie miesiąc od wyprowadzki do UK. Uczę się nowego kraju i jego kultury, uczę się kultury i tradycji przyszłegomęża, robię inne rzeczy niż dotychczas.
I lubię to.
I, mimo ogromnej tęsknoty za Synem, wierzę, że ten rok był najważniejszy w moim życiu.
Oby w przyszłym roku wiatr, który mam w swoich żaglach nie ustał.
I właśnie tego Wam życzę w 2012 - dobrego wiatru w żagle; wiary, że może być lepiej; siły i odwagi dla realizacji planów oraz nieustającego uśmiechu!
Fotka ze świątecznej kolacji u mojego Braciszka z częścią przyszłej rodziny.
Tutaj reprezentacja polsko-hiszpańsko-brazylijska: Edson, Vanda, Nelly, Vander i Mateusz z małą Luaną.