panorama Gdańska z wieży kościoła.
piękne czasy. i tu powstaje pytanie- czy zawsze to, co minione, jest/ musi byc piękne...? dlaczego człowiek z takim rozrzewnieniem wraca do minionych chwil, chce cofnąc czas, by znowu znaleźc się w danym miejscu z danymi ludźmi...?
powiem bez ogródek, że boję się, najzwyczajniej w świecie boję się jutra. tego, co ono przyniesie. zaczynam studia. z pięknych marzeń o wyjeździe jako Babysitter pozostał pył, choc nadzieję wciąż mam... niemniej postaram się ochoczo przyjąc to, co przygotował dla mnie Bóg. ufam, zaufam Mu.
mój problem polega na tym, że zawsze, odkąd pamiętam, lękałam się zmian. nie lubię ich, kiepsko je znoszę. lecz jak je przetrwam, przeżyję, to jest dobrze, jest już wtedy z górki. ba! nawet się z nich cieszę i oceniam je jako potrzebne, pozytywne, ale już po fakcie. i do tego porzebny jest czas. nigdy nie jestem w stanie przewidziec, ile czasu zajmie mi adaptacja w nowym środowisku, wśród nowych wyzwań, obowiązków... tu leży mój problem. hym, dobrze, że wiem chociaż (albo i aż!), co to znaczy dojeżdżac ciopągami :) to mam opanowane do perfekcji, jak mniemam. dobrze, że lubię nimi podróżowac ;) ale cała reszta to jedna wielka niewiadoma... piętrzące się pytania... modlę się, ażebym nie była zmuszona zmieniac kierunku studiów. i żebym nie miała roku w plecy... oj, targają mną mieszane uczucia. i w tym wszystkim myśl bojowa kołacze się w głowie-nie poddasz się! ano, nie poddam się. nie ja...
lubię wracac do poprzednich wpisów. ba, jestem sentymentalna, pewnie to z tego wynika. wiesz, że na tym fbl'u zostawiam z każdym dodanym zdjęciem i wpisem cząstkę siebie?
,,Chocby świat wywrócił się do góry nogami, chocby ciemności ogarnęły wszystko, a świat był w ogniu i chaosie-nic nie powinno napawac Twojej duszy niepokojem, gdyż Bóg jest z Tobą i swoją mocą podtrzyma Cię w boju (...)'' .