W pokoju panuje półmrok.
Siedzę na łóżku z kubkiem gorącej jeszcze herbaty.
Połykam kolejne dwie tabletki przeciwbólowe.
Zastanawiam się, czy nie lepiej byłby je popic czyms bardziej procentowym.
Na opakowaniu napisali, że nie należy przekraczać sześciu tabletek na dobę.
Chyba już dawno przekroczyłam tę ilość.
Cholerne liczby...
Czy te tabletki w ogóle działają?
What if there was no light?
Nothing wrong, nothing right.
What if there was no time?
Głos Chrisa Martina z Coldplay wypełnia cały pokój.
Chyba po to, żeby zagłuszyć inny dźwięk.
Ten niepokojący i nieprzerwany, który właśnie gniecie mnie gdzieś w środku.
Nucę razem z Chrisem.
Śpiewam te słowa.
Te, które właśnie teraz wydają się takie prawdziwe.
Trafione w sedno...
Telefon milczy jak zaklęty.
Co dwie minuty sprawdzam, czy nie przyszła żadna wiadomość.
I nic.
Zupełna cisza...
Zadzwonić czy nie?
Dzwonię...
Jakaś uprzejma kobieta po drugiej stronie bardzo mnie przeprasza i każe próbować później.
Nie chcę później.
Chcę teraz.
Próbuję jeszcze raz.
Znowu to samo.
Poddaję się.
Wyłączam telefon.
Ciekawe, czy tym razem wytrzymam dłużej niż pięć minut, zanim znów go włączę...