Bardzo wstrząsnęły mną wczorajsze wydarzenia, chociaż pół dnia znowu przespałem... Dostałem ok. 10 sms-a od brata z tą informacją, lecz myślałem, że to mi się sni. Później dzwoni do mnie matka z tą informacją, więc w końcu się obudziłem, sprawdziłem telefon i myślę sobie, o co chodzi. Za chwilę wpada do mnie do pokoju mój współlokator z tą informacją... Włączyłem komputer, włączyłem telewizor i się dowiedziałem...
Jak wcześniej sam psioczyłem na tego prezydenta, że jaki to on niedobry i zły, tak wczoraj pożałowałem tych myśli i słów, i zrobiło mi się okropnie żal, i smutek mnie ogarnął. Doznałem szoku i do tej pory jeszcze nie może do mnie dotrzeć to, co się stało. Po prostu nie chcę w to uwierzyć. Niby dotarła do mojego mózgu informacja o tej katastrofie, ale nie potrafię tego zrozumieć - dlaczego i jak to się stało. Cała ta sytuacja jest dla mnie nadzwyczajnie niepojęta. Strasznie się tym przejąłem i musiałem sam coś zrobić, bo chyba bym naprawdę oszalał, siedząć sam w domu, bo u mnie nikogo nie było dzisiaj, z kim mógłbym o tym pogadać, albo o czymkolwiek innym. A rozmowy przez gg/skype/cokolwiek, to jednak nie to samo, co czyjaś obecność. Poszedłem z koleżanką do kościoła św. Elżbiety na mszę za ofiary tej katastrofy. Było bardzo dużo ludzi, nic dziwnego w końcu. Ale jak rzadko chodzę do kościoła, bo nie lubię, to wczoraj tego chyba potrzebowałem. Potrzebowałem tego, żeby poczuć jedność z innymi ludźmi. Szkoda, że Polacy potrafią jednoczyć się tylko w takich okolicznościach (albo w takich, kiedy są naprawdę zagrożeni). Ale wczoraj zrobiłem z siebie prawdziwego Polaka-katolika, który w chwili słabości, zagrożenia, czy kompletnej beznadziei udaje się do kościoła. W tamtej chwili, w kościele, czułem to, że nie ważne są podziały. Wszyscy byli tam z jednego powodu i patrzyli na siebie jak człowiek na człowieka, lecz wiem, że to tylko chwilowe. Tak jak po śmierci papieża, kiedy nawet najwięksi wrogowie obiecali zażegnać dawne spory, a za miesiąc i tak kibole wrócili do swoich rzeczy, parlamentarzyści znów się opluwali i wszyscy wrócili do tej 'polskiej normalności', bo 'normalność' u nas jest dość specyficzna. Jest mi przykro z tego powodu, że szybko się tu nic nie zmieni, ale głęboko wierzę w to, że któraś generacja w końcu dojrzeje do tych wszystkich pięknych idei, o których dziś się tylko głośno i ładnie mówi.
Jedyne co mogłem wczoraj zrobić, to pomodlić się za Prezydenta i jego żonę, Prezydenta Kaczorowskiego oraz pozostałe ofiary tej tragedii i złożyć kwiaty pod Sukiennicami, żeby chociaż w ten sposób móc złożyć hołd. Nie jestem nawet w stanie zrobić cokolwiek innego. Do tej pory chodziłem po mieście i siedziałem u znajomych, żeby tylko nie być sam.
Reakcje ludzi były różne, lecz nie dziwię się im wcale. Mam na gadzie znajomego, który ma opis w stylu huraaa !!! huraaaa jupi !!! i, znając go naprawdę dobrze, podejrzewam, że ma to związek z wczorajszym wydarzeniem, więc jest mi tylko przykro, a nawet lekko mnie to oburza. A jadąc nocnym autobusem słuchałem podchmielonego dziada, który mówił, że "dobrze im tak!"... Ludzie są okropni i źli, lecz ja jestem tak naiwny i głupi, że ciągle w nich wierzę... Lecz w niektórych się nie da - po prostu nie da się z nimi nic już zrobić. Ja nie wiem jakie dzisiaj są wartości. Znam tylko swoje i może lepiej pozostanie mi się tego trzymać, bo wierzę, że z nimi akurat wyjdę dobrze i kiedyś patrząc w lustro, będę mógł sobie powiedzieć, że naprawdę jestem dobrym człowiekiem.
Ludzie dziś nie mają sumienia. Oni nawet nie potrafią myśleć, a co dopiero czuć, współczuć, tolerować... Dziś nawet niewielu już potrafi się naprawdę przyjaźnić. Myśleliście może kiedyś ilu dorosłych już ludzi ma prawdziwych przyjaciół? Ja tak. Myślę, że niewielu, bo dla prawdziwych przyjaźni dziś nie ma czasu. Tacy przeciętni ludzie dziś wracają tylko z tyry i opychają się przed telewizorem albo komputerem. OK, czasem wyjdą napruć się do pubu, ale czy z przyjaciółmi, którzy są nimi naprawdę, czy raczej po prostu z kumplami? To jest przecież zasadnicza różnica.
Przeciętność jest u nas bardzo, bardzo nisko i potrzeba wiele trudu, żeby to zmienić, jeśli w ogóle da się to zrobić. Dla mnie niepojęte jest to, jak można być pozbawionym uczuć. Może sam podchodzę do większości spraw zbyt emocjonalnie, ale... Może wrażliwość to dzisiaj niepożądana cecha i ludzie pozbywają się jej, żeby było im lepiej? Z drugiej strony, czy można żyć bez uczuć? Bez uczuć naprawdę każdy dzień jest taki sam (chyba, że ktoś ma wolne w weekendy).
Wiele rzeczy jest łatwo napisać albo powiedzieć, ale ciekaw jestem, jeśli ci ludzie naprawdę pomyśleliby o tym, co mówią i piszą, czy pożałowaliby tego, czy zrobiliby to jeszcze raz. To jest po prostu albo z głupoty, albo z bezmyślności. Jedno gorsze od drugiego, lecz leży niestety w ludzkiej naturze. To jest okropne, jak można tak pomyśleć albo napisać jak mój znajomy. Do Polski spływają kondolencje z całego świata i nawet w innych krajach wprowadzana jest żałoba narodowa, a sami Polacy (niektórzy oczywiście, przede wszystkim wyżej wymienieni) nie potrafią zachować się jak ludzie. Polska była wczoraj na oczach całego świata... i jak oni wyglądają w porównaniu do obrazków z wiadomości wszelkich stacji telewizyjnych, gdzie ludzie się gromadzą, wspólnie modlą i oddają cześć zmarłym? Jak oni się czują jako ludzie? To jest okrutne, że lekceważy się coś tak wstrząsającego. Okropne, że nie szanuje się żadnych zasad.
Lecz tak dzisiaj wygląda mój kraj...
Inni zdjęcia: Przygoda na greckiej Evii 4/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 2/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 3/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 1/4 activegamesOkno felgebelCiekawa cegla felgebelCiekawa latarnia felgebelGryzmoły felgebelGryzmoły felgebelM.M martawinkel