wieeeelka przepaść...
ostatnio mam takiego doła, że wyjść nie mogę. czuję się jak piąte koło u wozu, niepotrzebna. wszystkim beze mnie lepiej. siedząc w KIelcach chcę do domu, ale jak już przyjadę to mam ochotę spierdzielać! za dużo pretensji, za dużo tego "czegoś" przy czym ja już jestem wykluczona... ze mną tak nie chcą być, ale ja zbyt mało myślę o sobie mając innych na myśli. muszę to zmienić, ja chcę dla nich dobrze a oni po prostu maja mnie gdzieś i myślą że mnie to nie rusza, że mnie nic nie rusza ...
przyjaciele są, oczywiście. lecz na ile oni są w stanie zapełnić lukę? w jakim stopniu potrafią zastąpić coś czego mi brakuje...
uznałam dziś, że za szybko dorosłam... za szybko to wszystko się stało. liceum , a teraz już 4 semestr na studiach, how I do it!!? w liceum "trochę" zabawy było, ale właśnie tylko trochę, teraz jestem na studiach i nie jest tak jak ja to sobie wyobrażałam..
ale to jest moje życie, więc czemu ja się dziwię ? ja taka jestem już, chcę zmian a jednocześnie się ich boję, podoba mi się ktoś, ale żeby coś więcej to nigdy pierwsza! wstydliwa, zbyt skromna, zbyt pomocna, za szybko ulegająca prośbom, czasami zbyt miła dla ludzi, nie mogąca nikomu zrobić przykrości... wredna też jestem, bo ile można wytrzymać z ludźmi którzy Cię irytują ale nie powiesz im tego bo jesteś zbyt uprzejma!? niezbyt ładna, ta której brakuje figury modelki, ta która za dużo znajomych nie ma ... a przecież teraz liczy sie ilość a nie jakość...
po prostu czasem mam dość, chciałabym sie zamknąć na miesiąć, gdzieś gdzie nikt mnie nie znajdzie, mogliby mi zabrać wszytsko: laptopa, telefon... zostawić muzykę, książki i aparat! TYLKO!
ciekawe jakby to było gdyby się tak stało? ktoś by tęsknił...?
chcę zmian ale się boję tak się boję...