Kiedy Anita poczuła, że robi jej się słabo,bo straciła już dużo krwi, a napastnik nadal nie wyciągał sztyletu z jej ciała myślala, że to już koniec jej wstrętnego życia. Z jednej strony ile razy chciała odebrać sobie życie... Ale z drugiej nie chciała skrzywdzić kilku osób. Nie miała zbyt wielu przyjaciół, a z rodzina też nie układało jej się zawsze tak dobrze, ale jednak ktoś był na tym świecie i nie mogła im tego zrobić. A Nathan? pomyślała. Przed jej oczami pojawiła się jego uśmiechnięta twarz. Postanowiła dla niego walczyć. Spojrzała zapłakana głęboko w oczy chłopaka. Nagle zdarzyło się coś dziwnego. Chłopak poleciał w bok tak jakby ktoś by go zrzucił z dziewczyny. Odruchowo przycisnęła dłoń do rany. Krew płynęła niemiłosiernie. Spojrzała w stronę chłopaka. Teraz bił się z Nathanem. Anita nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła, zamrugała kilka razy by przekonać się czy to naprawdę nie sen, ale wszystko nadal było takie jak kilka sekund temu. Chłopka dostał kilka porządnych ciosów i stracił przytomność. Dziewczyna przeniosła wzrok na dłoń, którą trzymała na ranie. Przez tak krótki czas pokryła się cała ciepłą krwią. Wszystko dookoła zaczęło wirować. Anita straciła już bardzo dużo krwi. Nie miała już siły walczyć.
- Kochanie nie umieraj, proszę. Słyszysz mnie. Nie zostawiaj mnie. Nareszczie znalazłem sens życia, chce być z tobą, nie odbieraj mi tego. Słyszysz kocham cię. Walcz kochanie. - po jego policzkach spłynęły łzy. W jego oczach krył się smutek. Zdjął swoją koszulkę i przycisnął materiał mocno do rany. Jej głowę położył sobie na drugiej ręce.
- Będę walczyć dla ciebie. - dziewczyna wyszeptała cichym i drżącym głosem. Jej powieki delikatnie zaczęły się zamykać. Jej serce oddychało bardzo powoli, ale nadal biło. Teraz czuła tylko na skórze wiatr... Po chwili jednak widziała tylko ciemnośc i nic nie czuła.