Fragment listu.
"Cześć? Hej? j
W zasadzie, sam nie wiem, jak mam się z Tobą przywitać po upływie tak długiego czasu. Ostatnim razem widzieliśy się prawie 2 miesiące temu, a od naszego rozstania minęły prawie 3. Mówiąc szczerze, to były najgorsze trzy miesiące w moim życiu. W tym czasie bardzo wiele się zmieniło. Na gorsze, rzecz jasna. W ciągu tego czasu byłem w wielu zakątkach Polski. Warszawa, Zakopane, Władysławowo, Zielona Góra... i wiesz, co? Nic, ale to nic, nie dalo mi tego, czego było mi brak w tamtych chwilach. Później były imprezy. Co tydzień. Upijanie się, taniec z jakimiś pijanymi laskami, których imion nie byłem w stanie zapamiętać (wiem tylko tyle, że były to "tępe laski". Sama wiesz o co mi chodzi, przecież oboje dobrze to określenie znaliśmy, bo tak nazywaliśmy oboje pewną grupę dziewcząt.), znów upijanie się. Browal, browar, browar. Kolejny. Znów. Wóda wóda wóda. I znów. Do nieprzytomności. Żeby stracić świadomość, kontakt z rzeczywistością. Żeby tylko zapomnieć, żeby nie myśleć. Nie udało się. Wiesz, co było później? Poznałem narkomanów. Ludzi uzależnionych. Zgadnij, jak to się skończyło...
Mam dość. Mam dość życia. Życia, w którym jestem. Nie, ja nie żyję, po prostu jestem. Bez Twojej obecności.
A co u Ciebie?
~Twój."