Na zdjęciu Kasia i Radek.
Ostatnio często słyszy się o niekończoncym się nalocie fotografów. Każdy, kto kupi sobie lustrzankę automatycznie myśli że jest fotografem i natychmiast chce robić sesje, jara się tym i jest najlepszym fotografem świata. Bzdura. Od 6 lat robię zdjęcia w ilości zatrważającej, robiłem już chyba zdjęcia wszestkich kategorii. Portrety, akty, fashion, studyjne, glamour, reportaże, reklamowe, ślubne, sportowe, estradowe. Wszystko co nie wymyślicie, ja to już prawdopodobnie robiłem. Ale nie uważam się za dobrego fotografa, w moim warsztacie jest pełno niedociągnięć, błędów, krzywych kadrów, źle doświetlonych zdjęć itp. Ale kiedy patrzę na zdjęcia słitaśnych dziewczynek z fotoblożka, które dostały lustrzankę, bo tak jest trendy, i uważają się za najlepsze na świecie, lepsze niż Leibovitz albo Lagerfeld, to sorry bardzo, ale szlag mnie jasny trafia. Napisalem kiedyś do jakiejś, na jakiej przysłonie przeważnie robi zdjęcia. Odpowiedziała: na Nikonie. Zmarłem wtedy na zawał, bo nie wierzyłem w to co przeczytałem. Inna sprawa - na cholerę takim słitaśnym dzieciom lustrzanki, skoro i tak używają w 90 procentach trybu auto? No ludzie. Lustro, nawet najbardziej podstawowe, daje tak niesamowicie wielkie możliwości tworzenia obrazu, że to jest bajka. Ale nie! Trzeba walić na automacie, najlepiej jeszcze wszędzie z lampą, bo nie umieją jej wyłączyć pewnie. I wtedy są zajebistymi fotografami. Ludzie drodzy, zlitujcie się. To że łazicie po mieście z wielką kolumbryną za ileś tysięcy zł, nie czyni z was fotografa. Umrzyjcie!
poproszono mnie o wrzucenie linku, to wrzucam:
http://www.youtube.com/watch?v=8HhIiA9Ki_o&list=HL1329225499&feature=mh_lolz
dobranoc.