Zdjęcie z Sylwestra z zeszłego roku :D Jeszcze robione przed katastrofą telefonową :P I wyglądam, jakbym miała perukę, ale mniejsza...
Jestem ciekawa jak będzie na tegorocznym Sylwestrze :)
Mało kogo znam, ale najważniejsze, że z Rafałkiem :) Mizerów, tego jeszcze nie było... Ale się wytańczymy !
Niedzielne plany ? Jedziemy na zakupy, trzeba jakoś wyglądać :D
A teraz wracając do rzeczywistości...
Byłam dziś na praktykach w ośrodku wychowawczym połączonym z domem dziecka w Katowicach.
Nie wiem nawet jak określić uczucie, które towarzyszyło mi przez cały ten czas. Bardzo to odczułam, ciężko się pozbierać po takim doświadczeniu. Ta niemoc, bezsilność.. Myśl, że chciałoby się pomóc tym wszystkim dzieciom, a jedyne, co można zrobić to tulić je przez kilka godzin. Niby tyle ludzi wokół, ale widać tą niszczącą samotność.. Nie wyobrażam sobie tego.
Mamy tyle szczęścia. Dom, dobrą rodzinę, pracę, szkołę, samochód, internet, przyjaciół, imprezy, wyjścia do kina, restauracji, spotkania ze znajomymi, rytm dnia zaplanowany przez nas,wakacje, spontaniczne wyjazdy, planowane długo weekendy... Mamy wszystko, a tak bardzo tego nie doceniamy. Uważamy, że to coś, co się nam należy. Tymczasem te dzieci cieszą się z każdej najmniejszej rzeczy. Z poświęconego czasu na pomoc przy zadaniu domowym. Z zawiązania sznurówek. Z przytulenia. Z uśmiechu drugiej osoby.
Dawno nie doświadczyłam tyle wdzięczności, a dzieci są tak szczere i rozbrajające... Tyle smutnych historii i patologicznych przeżyć. Nie. Mam. Słów.
Wiem jedno: boli mnie to, że jestem za słaba na pracę w takim miejscu. Może kiedyś zmienię myślenie, ale na dzień dzisiejszy za dużo by mnie to kosztowało. Po jednym dniu nie umiem się pozbierać... Co dopiero gdybym wychowywała te dzieci i zaczęła się do nich przyzwyczajać... Niewyobrażalne.
Dziękuję Ci Boże, że mam Wszystko.