Poprzez ich puchate korony z trudem przedzierało się czarne niebo. I wtedy zerwał się wiatr. Każde nasiono było niebezpieczną strzałą. Uciekał przed nimi, ale nie miał szans. Jedna z nich ugodziła go w głowę. Obudził go ból. Podniósł czoło z parapetu. W palcach ściskał wciąż wygasłego skręta. Za oknem dniało. Położył się do łóżka i zapadł w ciężki sen, tym razem bez snów. Powtórnie otworzył oczy, gdy warkot, którym od dłuższego czasu wibrowała przestrzeń, stał się nie do zniesienia. Zegarek wskazywał południe. Przed domem ojciec chodził z kosiarką. Po mleczach zostały strzępy. Uchowały się pojedyncze sztuki, przytulone do siatki ze strachu. Kiedy stał pod prysznicem, wróciły do niego wspomnienia minionej nocy. Chciał skupić się na filmach, ale ekran przysłaniały mu cztery wychudzone postacie. Trzeba nie mieć rozumu, żeby tak ćpać - pomyślał z niechęcią. Wszystko ma swoje granice. Nie znosił, kiedy ojciec nadużywał alkoholu, a potem stawał się gadatliwy do niemożliwości. Uważał, że matka za dużo pali. Bał się o Dankę. Dobrze, że ja nie mam skłonności do nałogów - pomyślał, biczując ciało lodowatym strumieniem.
Dopiero on obudził go do końca, przepędził koszmary. W lustrze zauważył na czole ciemniejszą plamkę. Siniak? No, tak... to ten sen... Sen? A cóż by innego -
odpędził nagłe przypuszczenie. Nigdy po trawce nie miewam żadnych wizji. Takie rzeczy zdarzają się po narkotykach. Ale po maryśce? Przypomniał sobie, że kupił nową partię. Ta trawka była pierwsza.
Czuł wilczy głód, jakby nie jadł od tygodnia.
- Jak było? - zagadnęła go matka.
- Super... - powiedział, właściwie nie mijając się z prawdą.
- Nie miałeś problemów z powrotem? Złapałeś taryfę?
- Mhm... - mruknął, zapychając się chlebem. Natasza zrobiła smalec ze skwarkami, coś, co uwielbiał. Nie ma sensu wprowadzać jej w szczegóły. Na drugi raz nie pozwoli mi na późny powrót. Po co ma się niepokoić. Nic się nie stało - myślał, przyglądając się jej z przyjemnością. Wyglądała o wiele lepiej niż matki jego kolegów.
- Masz jakieś plany? To znaczy... chciałam spytać, czy nie poszedłbyś z Miśkiem do zoo? Obiecałam mu to, a przyjechali znajomi ojca z Francji, zaprosili nas na lunch. Moglibyście potem skoczyć do McDonalda, on to
uwielbia, a ty chyba też coś tam sobie wybierzesz...
Jacek widział, że czuje się winna. Mogłaby zrezygnować z tych znajomych - pomyślał z nagłą złością. Ale zanim coś odpowiedział, do kuchni wpadł Michał.
_ To kiedy idziemy? - spytał, ciągnąc go za bluzę. Więc to tak... Popatrzył na Grażynę, a ona uciekła wzrokiem i sięgnęła po papierosa.
- Za pół godziny - powiedział. - Pomóż tacie kosić trawę.
Kamil właśnie wszedł i nalał sobie wody.
- Raczej grabić, bo już skończyłem. Jak było? - zagadnął Jacka, a on powtórzył to samo co przed kwadransem i włożył naczynia do zmywarki.
Przed wyjściem chciał jeszcze zadzwonić do Danki.
- Nie ma jej - usłyszał.
Tę samą odpowiedź otrzymał wieczorem oraz dwukrotnie w niedzielę. I mimo że się przedstawiał i prosił o przekazanie wiadomości, nie oddzwoniła.
Inni zdjęcia: Bolczów elmarDla mnie już czwartek patusiax395Zapraszam! thevengefuloneKolejna wylinka pamietnikpotworaKaruzela Arka Noego bluebird11Zegar kolejowy ? ezekh114Blu-tu. ezekh114Przygoda na greckiej Evii 4/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 2/4 activegamesPrzygoda na greckiej Evii 3/4 activegames