dawno mnie tu nie było, no ale matury same się nie napiszą.
jutro ostatni ustny egzamin i zakończę kolejny mały rozdział w swoim życiu.
Stanę mentalnie na takim wielkim życiowym skrzyżowaniu i będę musiała wybrać drogę.
Boję się, cholernie się boję, bo nie wiem tak naprawdę do czego, która prowadzi.
Wiem tylko tyle, że chcę szczęścia, chcę być cholernie szczęśliwa, tak jak teraz, chciałabym zatrzymać czas,
tak właśnie dziś, w tą piękną majową niedzielę, kiedy wreszcie można było poczuć lato,
bo szczęście poczułam już dawno, w sumie to było wtedy, kiedy zrozumiałam, że nikt mi go nie da, jeżeli sama sobie na niego nie zapracuję.
Chciałabym żyć tak, żeby nigdy nie tracić tej siły, aby nic nie odebrało mi tej wiary.
Kocham ludzi wokół mnie, przez ostatni rok, straciłam wiele ludzi z mojego otoczenia, sama popełniałam błędy, które teraz ciężko mi zrozumieć
i nie chcę usprawiedliwiać sama siebie, bo tak już czasem musi być.
Musimy coś spieprzyć, bo na błędach uczy się najlepiej.
To wręcz paradoksalne, że upadek jest najlepszym nauczycielem.
I czasem mi smutno, przykro, że niektóre sytuacje potoczyły się tak, a nie inaczej.
Ale liczę się z tym, że tak musiało być, nie żałuję, niczego co dało mi szczęście, przyjmuję ze spokojem, że nie było mi pisane na zawsze,
szczęście to te przypadkowe, niby 'małe' chwile, ale kiedy złączymy je w całość, jesteśmy w stanie zauważyć ile dobrych rzeczy nas otacza.
może łatwo mi pisać takie rzeczy, kiedy u mnie wszystko jest dobrze, może gdybym znowu straciła ukochaną osobę znowu nienawidziłabym los,
ale staram się analizować, patrzeć z góry, dystansować