Tak dużo sie u mnie dzieje. Zawsze na to narzekam, bo zazwyczaj to nie są dobre rzeczy. Po czesci tak jest teraz. Ale wolę skupiać się na pozytywach.
Jednym z tych pozytywów jest koncert. Nie byle jaki koncert, bo zespołu, który jest uważany za najlepszy. Legenda. Ponad pół roku czekania na tą chwilę, problemy z biletami i w końcu doczekałam się tej chwili. Nawet nie przeszkodziły mi w tym INNE osoby. Ale prawda jest taka ze już nigdy więcej nie pojadę na koncert na tej naszej narodowej studni. Nagłośnienie jest fatalne, w uszach nadal piszczy, ale zrekompensował to wszystko zespół. Usłyszeć takie hity było moim marzeniem od dawna.
A tym drugim, ale ważniejszym pozytywem jest On. Ten, który zawsze jest przy mnie, który mnie wspiera nawet w tych naprawdę trudnych chwilach, ten który kocha najbardziej... Na pewno nie dałabym sobie rady bez jego pomocy. Wspólne pasje, plany i marzenia.... Na lepszego faceta nie mogłabym trafić. Podczas tych wszystkich moich trudności, gorszych chwil, On jako jedyny mnie wspierał. Taki mężczyzna to skarb. Fascynuje mnie i inspiruje. Zawsze gdy sie rozstajemy na dłużej niż kilka godzin zaczynam strasznie tęsknić. Jest zupełnie inny od tej mojej przeszłości. Ten rok może zaczął sie dla mnie troche źle, ale patrząc w perspektywie naszego dalszego istnienia myślę, że bedzie dla mnie początkiem długiego i szczęśliwego życia obok Niego.