Cztery miesiace.
Zmieniłeś moje życie niesamowicie. O całe 180 stopni. Nauczyłeś mnie od nowa tego wszystkiego. Dbać, śmiać się, żyć... Kochać. Po takim czasie ja nadal jestem Tobą zafascynowana. Nie mogę od Ciebie oderwać oczu. Gdy przytulasz, ja rozpadam sie na milion kawałkow... kolana miękną, odpływam, gdy czuję Twoje perfumy... A gdy leżymy w Twoim łóżku i słuchamy Twojej muzyki automatycznie łzy mi napływają do oczu. Tak bardzo tego potrzebowałam. Nadal potrzebuje.
Mogę śmiało powiedzieć ze 7 stycznia był chyba najlepszym dniem jaki mógł w tamtym czasie sie przytrafić. Od pierwszego spotkania byłeś mi przyjacielem. Pamiętam jak wczoraj mój pierwszy kontakt z perkusją, mojego cudownego nauczyciela.
7 marca... ten koncert śni mi się po nocach... nigdy nie zapomnę ani jednej jego sekundy. Wtedy zmieniło się wszystko. Szczególnie to wszystko co do Ciebie czułam. Moim marzeniem jest jeszcze jeden taki koncert.
Następna data? 26 kwietnia. Od tego dnia jest tylko lepiej. Od tych dwóch najważnieszych słów wszystkie zmartwienia po prostu znikły. Po tym dniu wiem, że to jest najszczęśliwszy okres w moim dotychczasowym życiu. Robimy rzeczy, które są tylko nasze. A mamy w planach jeszcze więcej.
Dzisiaj. 7 lipca. Chcę, żeby moje jedno marzenie sie spełniło. Chce, żebyś już do końca życia był szczęśliwy.
Ze mną.