Zawalam. Muszę.
Wczoraj była taka akcja, że w domu stoję i gadam z babcią i nagle zaczęło mi się w głowie kręcić i upadłam. Babcia pobiegła po sąsiadkę, która jest lekarzem. A ta powiedziała, że to przez to, że za mało jem. Kazała mi jeszcze dzisiaj jeść normalnie (czyli ciągła kontrola babci), a już jutro mogę wrócić do diety. Tylko oczywiście muszę jeść 1000 kcal nie 500 czy 700. Ehhh... Więc nie piszę wczorajszego bilansu, ale jak liczyłam to nie przekroczyłam mojej maksymalnej ilości czyli 1500 kcal. Dzisiaj też będę jadła normalnie, ale spróbować nie przekroczyć 1500.
Dzisiaj idę po taki śliczny sweter ecrui do C&A. Jest naprawdę śliczny.
Zjadłam jak do tej pory kanpkę jakieś 150 kcal (do wczoraj miałam mniej razem z obiadem i podwieczorkiem ; /).
Coraz częściej widzę wasze komentarze typu : "500 jest blee?" "38 ci się nie podoba?" itd. Ja jestem wobec siebie surowa i jak np. dostaje 3 z cholernie trudnego sprawdzianu jestem zła, że to nie 4. Albo jak dostaję 5 to jestem z siebie zła, że nie mam 6. A jak mam 6 i brakuje mi jednego pkt do pełnej liczby pkt to jestem na siebie wściekła, że nie mam tego jednego. Tutaj jest tak samo. Nawet jakbym zjadła 1 kcal to byłabym na siebie zła.
Pa motylki : *** Do wieczora