I tak jesteśmy następne 7 dni do przodu. O 7 dni starsi. Czas leci a niektóre rzeczy się nie zmieniają...jak np. złośliwość przedmiotów martwych :]
Najlepszy przykład to dzisiejszy nowy komp. Dzisiaj nie mam już siły z nim walczyć podejmę się jutro.
Pierwszy raz w życiu chyba nie chcę mi się rano iść na trening. Nie mam po prostu powera. Wiem już teraz, że nie będzie mi się chciało w cholerę wstać. Jeszcze ta pogoda...brrrr coś czuje, że pierwsze co to ciepła herbata po powrocie.
A tak po za tym? Dobrze i nic się nie zmieniło. Chyba, że czegoś nie zauważyłem ?
Co do tego całego Pyrkonu to wiara tam umierała z podniety, ale jak dla mnie dupy nie urywało. Byliśmy na lepszych "imprezach". Nawet nie starczyło opasek które robiły za swojego rodzaju identyfikator...ja np. dostałem opaskę z podobnej imprezy która odbywa się w sierpniu. Opaska oczywiście z 2011 roku. Później ktoś kto rozmawiał z organizatorami zdradził, że po prostu opasek zabrakło z powodu ilości uczestników.
No cóż mamy weekend ciekawe co jeszcze ciekawego po za treningiem i tym nowym blaszakiem mnie czeka. Może coś o wiele ciekawszego? :]
Na dziś kawałek o którym przypomniał mi Arbuz wrzucając go na face.