czasem dobrze mieć w sobie jakąś cząstkę artyzmu i być choć troszkę nienormalnym,
prawie wszyscy artyści byli poyebani, nie?
skąd takie wnioski? ano stąd, że
dzis rano miałam totalnego doła, a teraz
bujam się na moim lanserskim fotelu (no dobra, taty)
bawię się guziczkiem, gwizdam i śmieję się na przemian,
jakie to proste, kochani !
ale słucham sobie oryginalnie indiańskiego punka...Katharinga
tylko wcięło mi gdzieś organki, bo bym się pobawiła a na nieprzeczyszczonym flecie nic nie zdziałam, z resztą - wystarczy
dodajmy że dobrze też mieć coś ulubionego na kompie i trochę słuchu muzycznego, wyobraźni, no nie będę sie tu wozić
bo chyba jestem nieźle popikana - serio,
ale przy tym wszystkim potrafię czasem zamkąć oczy i usłyszeć bicie swojego serduszka, to tez całkiem proste
tylko czasami trudno znaleźć w sobie trochę siebie
Ey, serio nic mi teraz nie potrzeba do szczęścia
i wrócę tu jeszcze chociaż jutro będzie napewno padał deszcz
mam gdzieś w duszy taki mały ogródek głupiej radości jest zawsze zielony
a jak ktoś czasem wpadnie to robię pstryk i kwitną kwiatuszki!
na zdjęciu Poozon - tak go nazywali
wokalista Skijaffy, to taki zespół reggae z tego rejonu co Enblema
a .że to jest mój rejon - to są moi kumple,
a co teraz robią, nie wiem,
ok, zmieniamy klimat, może Psycho - SOAD, albo wiem!
Chemical Brothers....