Popatrzylem na matke. Mine miala smutna. Lekko pochylila sie nademna i powiedziala ze prababcia nie zyje. Zaprowadzila mnie do pokoju w ktorym kiedys spalem. To wlasnie tam lezala ona. To wszystko wygladalo jak w dziwnym snie. Okna byly szczelnie zasloniete, lustro ktore wisialo na scianie bylo przykryte czarnym materialem, wszedzie byl zapach swiec i taki chlod. Na samym srodku pokoju, tam idzie kiedys byl stul i luzka lezala lekko pochylna trumna w strone wejscia. Widzialem Ja.
Byla blada, ubrana w czarny stroj z rozancem i skarbcem w lekach zlozonych jak by sie modlila. Ten widok i to otoczenie mna wstrzasnelo. Lekko Podeszlem do trumny. Chcialem dotknac jej rak. Pozegnac sie ostatni raz. Niestety braklo mi odwagi. Czulem ten chlod. Ogarnal mna. Czulem smierc w powietrzu. Tak jakby Poprostu stala za mna i trzymala mnie za ramie. Rozplakalem sie. Mama wyprowadzila mnie z tamtad i przytulila. Nigdy nie zapomne tego uczucia bliskosci smierci. Rodzice doszli do wniosku ze do czasu pogrzebu pojde do 2 babci. Oni nie wiedzieli co we mnie siedzialo.
Po 2 dniach zrobilismy do domu. Pobyt u 2 babci nic nie dal. Chyba wolal bym byc tam z mojimi rodzicami. Coz odeszla bliska mi osoba. Doszlem do wniosku ze dla tych ktorych beda odchodzic i odeszli bede zyl dobrze.
Po jakims czasie w szkole wszyscy dziwili sie tym ze chodze ubrany na czarno ale nikt nie mial odwagi zapytac. Moze tak bylo dla mnie lepiej. Coz zylem dalej.
- kochal pan ja?
- jak Moglem nie kochac prababci. Kochalem ale kontynujac...
Po paru tygodnia wszystko wruciło do normy.
- i co wtedy ?
C.D.N. 10