Wiedzialem. Czulem ze matka nie Przyszla wtedy po mnie bez jakiegos powodu.
Popatrzyla na mnie razem z nauczycielka i kawaly mi sie spakowac. Nie wiedzialem nadal o co chodzi ale zrobilem to i wyszlem z klasy. Nieliczne grono kolegow zawolalo czesc.
Ja wtedy juz tego prawie nieslyszalem. Weszlismy na dol bo mialem lekcje na ostatnim pietrze. Przy wejsciu do szkoly stal moj ojciec z torba podruzna. Przeczuwalem cos zlego.
Mama prowadzila mnie za reke. Poszlismy na przystanek. Autobus podjechal i Weszlismy do niego we trojke. Rodzice nie mieli wesolych min. Taki smutek wrecz unosil sie w powietrzu. Tylko balem sie zapytac co sie stalo. Po co tacie ta torba i czemu nie zostalem jak zawsze do konca w szkole. Wysiedlismy obok kosciola. Poznalem okolice.
Dziwne jak bym nie znal. Wlasnie w tej miejscowosci mieszkaly moje obie babcie. Lekko sie ucieszylem ze pojdziemy do ktorejs z nich i ze znowu spotkam pare znajomych osob. Po paru metrach mama Popatrzyla na mnie i przykucnela. I wtedy dopiero dowiedzialem sie czegos czego dziecko w moim wielu nie bylo wstanie pojac. Moja pra babci lezala strasznie chora.
Jechalismy do niej. Tata chcial byc przy swojej babci. Potem dopiero zrozumialem ze ona nie byla Poprostu chora. Byla blada, jej kiedys pelne zycia oczy byly puste i smutne, a jej ciagly usmiech na ustach juz nie byl widoczny. Myslalem jak kazde dziecko, ze przyjdzie ktos, zaopiekuje sie nia i jej stan wroci do normy.
Niestety. W ta samom noc co przyjechalismy umarla. Naszczescie nie widzialem tego. Rodzice obudzili mnie zebym Sie pozegnał.
- jak to pozegnał jak nie zyła?
C.D.N 9