photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 25 LIPCA 2013

.

...Dzień dość ciężki, jak ostatnio wszystkie z resztą, ale jednak tutaj było zbyt wiele ' zła '. Stanowczo za dużo.. Nie wiem, co mam o tym wszystkim sądzić, jak układać myśli, na które tory, aby nie tyle co uciec, a odciąć się od czegoś co wiążę się z poprzednią notką..

Dopiero dzisiaj uświadomiłam sobie, jak byłam na Mszy za prapradziadków, że to co miało miejsce cztery lata temu i trzy lata temu.. Jest bardzo ze sobą powiązane. W dniu śmierci mojego M. nie sądziłam, że rok później wydarzy się pogrzeb kogoś mi bardziej bliskiego, kogoś ze mną spokrewnionego. Nie miałam pojęcia, że tego dnia właśnie 23 sierpnia 2010 roku pójdę na cmentarz, aby ostatecznie pożegnać się z wujkiem.. Przecież nic wtedy nie wskazywało na to, że tak szybko odejdzie. Wiedziałam, że to wcześniej czy później nastąpi, ale w duszy miałam nadzieję, że jeszcze pożyje trochę. Przynajmniej do moich 18 urodzin, bo pomimo tego, że nie wszystkie wspomnienia z Nim związane są dobre, to jednak lata, w których wyszedł na dobrą ścieżkę dobrze spędziłam. 
Pamiętam tyle sytuacji z Nim związanych, które miały miejsca, jak jeszcze tu był, jak mieszkał przy nas.. Jak co chwilę mnie wołał, myląc moje imię z imionami mamy...
Śmiałam się zawsze z tego, ale przecież obie jesteśmy do siebie tak łudząco podobne, że nic dziwnego, iż widział Ją we mnie, prawda?
Wakacyjne chodzenie, czy jeżdżenie do sklepu za czasów, kiedy mogłam swobodnie powiedzieć, że jestem nastolatką sprawiały mi radość..I nie dlatego, że wujek zawsze coś chciał i mówił, że ja dla siebie też mam coś wziąć, lecz dlatego, że zapamiętałam wtedy Jego uśmiech, tą radość i błysk w oku, który zawsze widziałam w chwilach, gdy był... szczęśliwy.
Wiem, że miał ciężkie życie. Po części na pewno i z własnego wyboru, ale jednak coś w Nim kiedyś pękło, zaczął się zmieniać.. Na lepsze. Przestałam się z Nim kłócić, coraz więcej się dogadywałam, czasami żartowałam i robiłam swobodne przekręty z dziadkiem, kiedy tylko wujek chciał coś ode mnie... I to mi się podobało. Bo pomimo, iż był jaki był, to jednak był członkiem mojej rodziny. Był mi kimś ważnym..
A tak.. Nie zdążyłam się nacieszyć Jego obecnością. Chwilę wcześniej przed śmiercią zmienił adres zamieszkania, przeprowadził się ze względów osobistych i zdrowotnych, a ja.. Zamiast brać wtedy często rower i jeździć po te 30 km w obie strony.... No cóż, obijałam się? 
Bo nie przeszło mi przez myśl, jak życie się dalsze potoczy.
20 sierpnia o szóstej rano miną już trzy lata, jak odszedł. Jak odszedł z tego świata i zostawił nas.. I nie, wcale się nie cieszę z tego względu, jak inne osoby. Dlatego, że wciąż mi brakuje tego człowieka. Szczególnie wieczorami, kiedy mogłam do Niego wpaść, zagrać z Nim w karty, pogadać, czy po prostu obejrzeć nawet zwykły jakiś film, który nas wspólnie zainteresował. Miałam wtedy możliwość poznawania Go bliżej, a tak? Praktycznie to wszystko zostało mi odebrane, ucięte. Nie wiem, jak mam o tym myśleć, co sądzić... Niby z jednej strony czuję, że już jest lepiej, że się ' pogodziłam' z tą sytuacją, ale są chwile kiedy wciąż się łapię, że jak wejdę do Jego 'pokoju', to mam wrażenie, że On tam jest, że pewnie śpi, albo znów coś robi..Jednak za każdym razem to się wydaje tylko, jakby to był sen. A ja nie umiem o tym zapomnieć. Nie potrafię nawet wymazać z pamięci dnia Jego odejścia. Tego, że nie umiałam płakać. Nie umiem wymazać z pamięci dnia, kiedy ktoś mi bliski odrzucił mnie, gdy potrzebowałam tego wsparcia, czy poczucia bezpieczeństwa.. Nie mogę zapomnieć o tych słowach, że nic się nie zmieni, że to tylko zwykła śmierć, i że mam żyć tak, jak do tej pory. 
Jak można żyć, jak wcześniej, kiedy część Ciebie odchodzi, kiedy osoba, którą poznajesz i traktujesz, jak bliską Ci osobę, zostawia Cię odchodząc do innego świata? Jak można się z tym pogodzić i o tym zapomnieć? Nie da się. Nigdy się tego zrobić nie da.. Można jedynie pielęgnować dawne wspomnienia, które trwają w sercu i głowie. Lecz to są tylko wspomnienia. Chwile, które były, a które zniknęły. One już nie wrócą, On już nie wróci.. A ja nie pogodzę się w pełni nigdy z tym, że będąc u Niego niespełna dwa tygodnie wcześniej, nie poświęciłam mu więcej czasu. Bo właśnie dzień przed Jego śmiercią planowałam do Niego wyjazd. Chciałam Go odwiedzić, zobaczyć, jak się ma.. Lecz Ktoś postanowił spełnić swoją wolę i zabrać Go do innego świata. Może lepszego świata, bez bólu i cierpienia?
Dziś pozostaje mi jedynie odwiedzenie Go na cmentarzu. Rozmawianie z Nim.. Jedynie poprzez prowadzenie monologu. Chociaż może i to się ludziom wydaje czasami śmieszne, ale ja wiem, że czasami Jego pojawienie się w moich snach, to odpowiedzi na to, co do Niego mówię.
Wiem, że był i jest człowiekiem o pięknej duszy.
Pomimo, że nie jest obecny ciałem, to zawsze duszą jest. 

Komentarze

d0minika98 fajne ;]
26/07/2013 10:42:12
doortohell666 bardzo fajne :))
26/07/2013 5:52:00