...
Praktycznie za równy miesiąc jest pewna rocznica, kolejna rocznica, która jeszcze nie tak dawno miała duży wpływ na moje życie.
Jednak postanowiłam z tym skończyć. Z rozmyślaniem o dawnym życiu, o tej przeszłości, która niszczyła mnie przez tak długi czas. W końcu trzeba zapomnieć i ułożyć sobie życie na nowo. Bo kiedy, jak nie teraz?
Wera miała rację mówiąc, że niektóre wspomnienia trzeba odwrócić tak, aby uznać to jako coś.. dobrego?
I tak, wiem, że to będzie bardzo trudne, że nie da się w ciągu jednej chwili zmienić całego toku myślenia, nie da się zmienić przyzwyczajeń, ale czy właśnie nie lepiej by było próbować to coś robić?
Zawsze się można odciąć od przeszłości, ale nie zawsze to wychodzi człowiekowi na dobre. Nie zawsze jest to dobrym rozwiązaniem, które skłania zatem do poważniejszych decyzji, które niekiedy z dnia na dzień trzeba podejmować. Lecz kiedy można o czymś zapomnieć, odstawić dawne wspomnienia, gdzieś w tył, aby zacząć szukać nowych wspomnień poprzez korzystanie z tych uroków życia, które teraz są nam pisane?
No właśnie, pytanie, na które tak bardzo ciężko jest znaleźć odpowiedź.
Aczkolwiek właśnie na tym polega ten cały sens życia, że przez dłuższy czas trzeba żyć czymś, co sprawiło, że się zmieniliśmy, że poznajemy smak prawdziwego, niekiedy aroganckiego i egoistycznego życia, a zaś z drugiej strony powinno się odnajdywać w tym jakieś pozytywne aspekty. Czasami jest tak, że coś się dzieje, czegoś nie widzimy, o czymś nie wiemy, zupełnie nie mamy pojęcia, a to coś się dzieje.. I ma to właśnie wielki wpływ na nas, na naszą rzeczywistość, nasze otoczenie. W końcu to my tym wszystkim sterujemy. Często musimy jednak pchać pewien głaz pod górkę, ale nie ma mowy o tym, aby powiedzieć, że to już koniec, kiedy jesteśmy w połowie, gdy okazuje się, że połowa sukcesu jest za nami, bo właśnie chyba o to chodzi, aby czerpać, jak największą przyjemność z życia, wraz z radością wtedy i tylko wtedy, gdy wiemy, że coś o co walczymy jest na wyciągnięcie naszej ręki. Ile razy zdarzyło się tak, że na coś sama się uparłam i dążyłam do celu, dopóki nie osiągnęłam właśnie tej granicy, do której próbowałam się przez tak długi czas zbliżyć.
A, ile na to wszystko łez musiałam wylać, aby coś zdobyć?
I często zdarzało się, że to było wyłącznie na chwilę. Na przykład chwilowa namiastka przyjaźni, którą osiągałam, czy również inne błędy z przeszłości, które naprawiałam, a które popełniałam, wciąż regularnie tylko pod innym względem, czy w inny sposób.
Jednak sens nadal trwał ten sam. Nie zmieniało się nic. Wylewałam łzy, czasami były rany, bo żadna walka nie obejdzie się bez stłuczeń, czy mocniejszych zadrapań, ale czy żałuję? Czy ja naprawdę żałuję właśnie straconego czasu na tą walkę, na to co się we mnie gotowało, na ten strach, na to niekiedy poniewieranie własnym czasem, który mogłam poświęcić na coś innego?
Nie, nie żałuję.
Chociaż każdy kto mnie zna może uznać, ze powinnam.. Jednak nie mogę żałować czegoś, co sprawiło, że nauczyłam się dzięki temu życia. Nie mogę stracić kontroli nad sobą i własnym szczęściem, które gdzieś na pewno na mnie czeka i mówić oraz obwiniać siebie za to, że przeszłość mnie zniszczyła na dobre.
No zwyczajnie nie mogę się tak zachować. Bo właśnie teraz mogłabym niszczyć siebie, podcinając swoje plany, niszcząc swoje cele, czy marzenia. Nie ma właściwie nic za darmo na tym świecie, ale też nie ma pełnej idealności, więc jaki w tym jest problem, aby zaakceptować samą siebie? Chyba żaden. Tylko trzeba to umieć zrobić. Trzeba mieć do siebie dystans i cieszyć się nim.
Nawet jeżeli to może nie trwać wiecznie, jeżeli to ma być wyłącznie krótka chwila.
Jednakże każda chwila jest warta poświęcenie. I nie ważne, czy to kosztuje wiele, czy też mało.
Bo życie warto poświęcać. Pomimo, że jest ono tylko jedno, to warto z niego korzystać i czerpać, jak najwięcej. Nie zważając na wcześniejsze dylematy, czy sugestie serca, rozumu, czy intuicji. Czasami trzeba iść przed siebie. Tak spontanicznie, nie planować niczego. Nie słuchać siebie, ani nikogo. Iść wyłącznie tą drogą, która ukazuje się teraz przed człowiekiem. Bez zbędnego rozglądania się po świecie i szukania odpowiedniej strony.
Bo nigdy nic nie jest wiadome. A szczególnie nie jest wiadome nam to, ile człowiek może stracić w ciągu jednej chwili jeżeli nie zaryzykuje tego co ma.
Bo nie traci się nigdy niczego na zawsze.
Jak już to coś się poświęca, aby zdobyć coś nowego.
Tylko, że nie każdy to widzi i mało kto jest w stanie, to docenić.