Noc, klasowa wycieczka, ekipa pijaca w pokoju obok, tak wlasnie tego doswiadczam... fakt moglabym siedzieć z nimi, ale tego wieczoru zawinelam się wcześniej... rany czasem mam cholerne wrażenie, ze nie pasuje do tych ludzi, pewnego rodzaju outsider ze mnie, ale z drugiej skoro nie mam potrzeby picia, nie potrzebuje sluchac pijackich wywodów i patrzeć na klejace się laski to po co mam siedzieć bez sensu... ale mniejsza. Mialam rozkmine, w sumie nie jedna... jak czlowiek potrafi uzależnić się od drugiej osoby, myśleć o niej, wspominać, odczuwać delikatna pustkę z braku bliskości, być tak obijanym wieloma odczuciami, emocjami... fantastycznym uczuciem jest chwila, w której ktoś żali się nad swoja egzystencja, doskwiera mu samotność, ale ty wiesz co ta osoba przeżywa... do nie dawna sam taki byles.... a teraz ? Zyjesz z niewiarygodna świadomością, ze w najbliższym czasie ci to nie grozi... masz kogoś kolo siebie, kogos kto szaleje gdy nie otrzymuje od ciebie wiadomości, kogos kto nawet na odleglosc jest przy tobie... taki twój dobry duszek... warto, naprawdę warto walczyć o takie relacje... chociaż częściej wyjątkowe rzeczy wskakuja na nas niespodziewanie...