photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 29 GRUDNIA 2015

Que Calor cz. XI

gdy tylko pomyślę o tym, jak duże zaległości wytworzyłam sobie w związku ze spisywaniem cyklów wspomnień, odczuwam lekkie ukłucie smutku, związanego z pewną dozą niezadowolenia. och, przecież w zeszłym roku, w tym właśnie okresie, walczyłam z całych sił o szczęście i motywację, o czyste słowa i chęć, by dzielić się nimi bez jakichkolwiek uprzedzeń! nie przewidziałam jednak, że tegoroczna jesień złapie mnie za dloń i pociągnie w zupełnie inną stronę, niż zazwyczaj.

dostrzegłam szczęście w rzeczowości - cóż za nowość!

nie doceniłam go jednak w pełni, zapewne nigdy tego nie zrobię. na rzecz kilkunastu chwil codziennego szczęścia zaniedbałam dawne stany uniesienia i inspiracji. mam jednak szczerą nadzieję, że wszelkie momenty, których elementem mogłam się stać, mocniej odcisną się w moich wspomnieniach, nie pozwalając na to, by zdmuchnął je wiatr przenikających z pośpiechem dni.

 

lekko mdła, zamglona jesienio dwa tysiące czternastego roku! wpuść mnie raz jeszcze do świata dawnych chwil.  

czas przypomnieć sobie wszystko ~

 

pamiętam, jak odwiedziłam Faktka i razem z nim oraz z Mateuszem oglądaliśmy film "Jak nie zginąć na Dzikim Zachodzie", którego nie dokończyłam wtedy i zapewne nie dokończę w najbliższym czasie. pamiętam, jak szybko musiałam wyjść, stałam na schodkach w jednym z parków, a Basia przywitała się ze mną, co wprawiło mnie w zdumienie. pamiętam, jak pojechałam na samym początku września do mojej kuzynki, gdzie oglądałyśmy leniwie "Mam Talent" i "Harry'ergo Pottera", a rankiem Musli zachowywal się wyjątkowo dziwnie. w ten weekend miałam także okazję być w Teatrze Współczesnym na sztuce "Seks dla opornych". nie mogę zapomnieć o salonie maturzystów, pełnym kursów maturalnych i zatrważającej ilości ulotek, wieczornym kinie z Mitsuim, gdzie pierwszy raz miałam okazję odwiedzić słynnego szczecińskiego "Pioniera" i zobaczyć oczarowujący swoją estetyką film "Na zawsze twoja". pamiętam, jak mój pociąg spóźnił się czterdzieści minut, a ja byłam niezadowolona, bo na następny dzień jechałam na festiwal kultury wiejskiej, czyli po prostu targi rolne w Barzkowicach. pamiętam, jak będąc tam robiłam zdjęcia królikom, a jakiś gołąb celował dziobem w obiektyw, co też udało mi się uchwycić - zadziwiające! pamiętam czekoladowe piwo z regionalnego browaru, poszukiwanie tych jednych, jedynych perfum, a także moją babcię w swetrze mimo pełnego słońca, to był naprawdę piękny dzień. pamiętam mistrzostwa świata w siatkówce, oglądaniu meczu u Dominiki i Ewcię, która podnosiła się średnio co dwadzieścia sekund. pamiętam, jak wróciłam do "Don't Starve" i odważyłam się zejść do jaskinii, w której wyskoczył mi bląd "Lua" crashujący całą grę, och. pamiętam, jak miałam okazję wejśc na nasz szkolny strych, z którego razem z Valerią zrobiłyśmy niegdyś nasz mały mit, miejsce owiane magią i tajemnicą. portret Piłsudskiego i miliony krzeseł! pamiętam pierwsze fakultety z historii i szalenie kreślone grafy. w międzyczasie pojechałam do Szczecina, gdzie po raz pierwszy wypiłam Irish Cappuccino - ten dzień wypełniony był dźwiękami piosenki "Sarishinohara". pamiętam sympozjum historyczne, na które zgłosiło się kilka osób z mojej klasy, a na które ostatecznie pojechałam jedyna, lecz nie sama - w końcu towarzyszyło mi tak wielu ludzi! kartki z imionami, papierowe torby z materiałami, wykłady o feminiźmie i idea, która narodziła się w mojej głowie - zrobię grę typu sim date na motywach "Przedwiośnia"! pamiętam, jak intensywnie pracowałam nad scenariuszem, postaciami, wszelakimi miejscami, w których miałyby zostać przeprowadzone dialogi, cut scenkami, zakończeniami pozytywnymi oraz tymi nie. zostały mi tylko dialogi, główna siła tego typu produkcji, och. pamiętam, jak na dziennikarstwie mieliśmy zająć się stworzeniem własnej klasowej kroniki i z tej racji przeglądaliśmy egzemplarze z dawnych lat. znalazłam moją mamę, ha! nie mogę zapomnieć, jak prowadziłam tam prezentację pod tytułem "Jak nie prowadzić prezentacji" i nie wyszło mi to najlepiej. pamiętam, jak kolejny raz pojechalam do mojej kuzynki i przeżyłam kilkudniową, niesamowitą falę zmęczenia. poszukiwanie prezentu dla Paulinki i cygaretki waniliowe, podróże po Szczecinie, człowiek w zielonym futrze, pan Amerykanin, kaczki w Parku Kasprowicza, senny powrót do domu, pakowanie prezentów u Dominiki - każdy soczek w kartoniku i czekolada zawijane oddzielnie! pamiętam urodziny Paulinki, na których piłam wino czekoladowe, które trzymałam na specjalną okazję, a które okazało się być gorzej niż okropne, na których oglądałyśmy filmy "Portret Doriana Graya" i "Śniadanie u Tiffany'ego", na których przeżyłam kolejną falę niepohamowanej senności i na których też nie było jedzenia. przeklęte poranne naleśniki! ~ pamiętam Japanicon, na który pojechałam wraz Mitsuim i jego kolegą Stefanem dzień wcześniej, by móc się wyspać na główny konwent, ponieważ będąc u siebie, musielibyśmy wstać w okolicach czwartej/piątej.. naiwni! Ryż wbiegający do sleeproomów w środku nocy, warsztaty literackie, cosplay opóźniony o pięćdziesiąt dziewięć minut i konwentowy kolega o dumnie brzmiącym pseudonimie Jan Kamey Drugi. pamiętam podróż słonecznym tramwajem i jeszcze bardziej słonecznym pociągiem, który miał smak literatry wojny i okupacji. pamiętam, że polubiłam "Opowiadania" Borowskiego i "Medaliony" Nałkowskiej, uznając je za fascynujące w swojej rzeczowości i okrucieństwie. a "Inny Świat" wbrew mej chronologii, miał zapach zimy. pamiętam, jak w międzyczasie spotykałam się z Mateuszem, lecz najwyraźniej spotkania te nie miały dużego znaczenia, ponieważ zatarły się w jedno. pamiętam zaś dzień, w którym się rozstaliśmy, w którym dostałam też różę, a którą z absurdu sytuacji miałam ochotę wyrzucić na chodnik, wprawiając uprzednio jej płatki w wirujący taniec, cóż. pamiętam Halloween, na który przygotowałam strój Rin w piosence "Karakuri Burst". miałam okazję poznać tam znajomych mojej kuzynki, jak i zebrać zadziwiająco dużą liczbę cukierków. pamiętam też pierwszego listopada, białe wino u mojej cioci i nocny spacer na cmentarz z Dominiką. pamiętam zabawę w chowanego w domu Pauliny, Zaduszki i rozwiązywanie matematycznych zadań z drugiej gimnazjum. ważnym elementem jesieni było to, że zdecydowałam się codzienne chodzić do szkoły na piechotę. cudownie było porzucić senną jazdę autobusem na rzecz swobodnego podziwiania budzącego się nieba podczas przechadzki! pamiętam powroty z Ewcią, kiedy to często przechodziłyśmy przez cmentarz. w tym czasie polubiłam też od czasu do czasu jeździć do Giżynka i stamtąd wracać do domu. pamiętam, jak w listopadzie dowiedziałam się o zaginięciu V. i przez kilka dni nie potrafilam odnaleźć się w rzeczywistości, planując po cichu ścięcie swoich włosów. och, jak dobrze, że wszystko się ułożyło! w tym samym czasie odbudowałam też swoją relację z Domim, który to odwiedził mnie w Stargardzie. pamiętam, jak poszliśmy do mojej ulubionej "Piwnicy pod Galerią", gdzie rozmawialiśmy przy piwie i cydrze, by na koniec dać się pokonać zdecydowanie źle przyrządzonym shotom Kamikaze. to nie jest wódka z kroplą Blue Curacao, nie jest, nie może być. spotkanie to rozpoczęło całą ośmiomiesięczną serię spotkań i dziesiątki długich wiadomości, zdecydowanie za długich! pamiętam, jak spotkałyśmy się z dziewczynami u Ewci i grałyśmy w "Just Dance", śledząc filmiki na Youtubie. ra-ra-rasputin! ~ nie mogę zapomnieć o uroczystościach z okazji 11 listopada, gdy stojąc w poczcie sztandarowym, wyczerpałam całą moją cierpliwość, o pierwszej sesji matur próbnych i szczęśliwej kawie różanej wypitej z Domim w Columbusie. mogę jeszcze dodać, że pod koniec mojej jesieni rozczarowałam się "Mam Talent" na tyle, że porzuciłam je na zawsze, zaś większą część tego okresu spędziłam z "Dragon Age: Początek". to była najlepsza gra, w jaką grałam, naprawdę!

 

wydaje mi się, że wykształciła się we mnie tendencja do tworzenia rozczarowań, ponieważ w poprzednim "Que Calor", dokładnie w tym samym miejscu, wyraziłam swoje obawy odnośnie niezadowolenia z własnych wspomnień, a raczej pozytywne rozczarowanie z powodu względnej akceptacji tej niedalekiej przeszłości. może i spotkały mnie naprawdę miłe sytuacje, może też z lekkością spacerowałam jesiennymi alejkami parku, może uśmiechałam się do dźwięków niezmiernie towarzyszącej mi, specjalnie dobranej dla pobudzenia wyobraźni i odtworzenia dawnych emocji, muzyki.

nie potrafiłam jednak niczego stworzyć.

 

 a moja dusza nadal ukrywała się wśród drzew.

 

powietrze pachnie jabłkami.

Informacje o darkcacao


Inni zdjęcia: 1446 akcentova1446 akcentova:) dorcia2700Poczuły wiosnę bluebird11* * * * takapaulinkaZarosło. ezekh114Maskotek pamietnikpotworaKlasyka tematu judgafNa dobranoc czarny.... halinamOstatni LOT bluebird11