uffff....
właśnie wróciłam z rowerku :))
ale...
nie mogę mieć zajęcia, które pozwala na myślenie.
wtedy zaczynam tęsknić i to tak cholernie, że wszystko zaczyna tracić sens...
jedynie muzyka mnie wtedy ratuje.
ale nie żaden nightwish czy coma, ale coś optymistycznego, weselszego...
wtedy słucham tego w nieskończoność i staram się nie myśleć.
bo inaczej ta tęsknota staje się osobą, która stoi obok mnie i wali mnie pięścią w żołądek...
ale i tak kocham :))
i nie jest mi źle :)))