Rzadko ostanio bywam, tylko budząc się w nocy, siedząc pod kołdrą z niezmiennie zmarzniętymi stopami, przechodzą przeze mnie wszystkie możliwe uczucia. Nie wiem, nie czuję, nie rozumiem, do tego stopnia, że boję się mojej głowy, bo nie mam pojęcia co znajdę w jej środku. Wystarcza kilka dźwięków w parze z garstką nawet bensensownych słów, żeby wprowadzić mnie w najbardziej skrajne emocje. Ale w tym wszystkim najgorsze jest to, że w sytuacjach kiedy powinnam coś czuć, po brzegi wypełnia mnie pusta i cisza. Obojętność, nic więcej, obojętność.