Wszyscy potrzebują pomocy w koło. Każdy prosi o wpsarcie i liczy na litość. A ja? Nie dam chyba już tak dużej rady. Nic się nie odzywam bo milczenie jest złotem. Ale czy milczenie ma mi w czym kolwiek pomóc , kiedy ja chce samotnie wyjść na szczyt góry i krzyczeć!! Może i bym chciała by ktoś stanął obok mnie i bez słowa trzymał ze rękę.. ale nikt się o tym nie dowie. Nie chce sprawiać innym problemów bo każdy ma swoje i mogłabym rzec , że mają ich za dużo. Pewne rzeczy nas zjednoczyły a ja dalej czuję się samotna w tym wsyztskim. Tyle ludzi w koło , a ja nie widze nikogo. Patrzę na każdego , śmieję się i rozmawiam ale w środku tak naprawdę krzyczę "pomocy, pomózcie mi".