Kurcze no, mam tyyyle do napisania, a jak przyjdzie co do czego, to nie mogę wydusić z siebie ani słowa... No ale trudno.
Następnmy tydzień będzie jednym z gorszych w tym roku. Na poniedziałek mam speaking na angielski, test z hisu, kartkówę z polskiego i przeczytać Don Kichota. Na wtorek ogrooomny test z biolcy i ponad 3 strony zadan z chemii. W środę test z chemii. W czwartek najprawdopodobniej zaczynam Oxford, a na piątek muszę napisać wypracowanie z polskiego, mam test z rosyjskiego i prowadzę lekcję z religii. Na następny poniedziałek muszę przeczytać Dżumę. I w międzyczasie ogarnąć chociaż trochę 3 projekty... Cierp ciało jak na Mickiewicza chciało...
Mam już powoli tego dość, a to dopiero pierwszy miesiąc. Do domu wracam padnięta codziennie kilka minut przed 17. Potem obiad jakiś na szybko i już znowu muszę wracać do lekcji, przy których siedzę zazwyczaj do 9. Rzadko kiedy mam jakąś wolną chwilę, nie wyobrażam sobie już chodzenia jeszcze na 3 godziny angielskiego tygodniowo... No ale nie ma co narzekać. Zawsze może być gorzej, co nie?
Tęskni mi się za konikami, ale nawet nie mam czasu w tygodniu żeby wyskoczyć do stajni. Nawet w piątki kończę po 16, więc na 17 nie opłaca mi się jechać... A marzy mi się już od początku wakacji taki hardkorowy teren. No dobra, może nie być hardkorowy, ważne żeby był. Ojenyno...
Ostatnio udało mi się pojechać w sobotę, zaliczyłam wtedy całkiem przyjemną jazdę na Platonku. I doszłam też do kilku bardzo fajnych, przynajmniej dla mnie, wniosków. Po pierwsze, w kłusie czuje się super, czy to anglezowany czy wysiadywany. Nawet do tego cholernego półsiadu się przekonałam :D I już nawet po 2 kółka w każdą stronę pod rząd robię i się tak nie męczę. Po drugie, muszę nadal pracować nad stabilnością łydki, szczególnie w wysiadywanym. A jakie fajne robi dodania i skrócenia w kłusie, mmm! I po trzecie, nie powinnam galopować na padoku. Bo koń mnie wozi. Albo idzie kontrgalopem... Nie wiem, pewnie błąd jest gdzieś we mnie, może bardziej mu obciążam którąś stronę i ciężej mu zagalopować na dobrą, może daję złe sygnały, nie wiem. Wiem tylko tyle, że pod dziewczynami, które są początkujące on idzie normalnie, pode mną zawsze źle. Tak więc koń tu nie jes tniczemu winny :)
I tak totalnie z innej beczki, nie rozumiem swojego planu lekcji. Tygodniowo mam 2 religie, 2 wf i TYLKO 2 matmy. Co więcej, mam takie przedmioty jak gospodarowanie czasem wolnym, ekonomia w praktyce i multimedia w pracy naukowej. 3 totalnie bezużyteczne przedmioty... Micek pozdrawia...
Tak więc STAY POSITIVE :D