photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 16 SIERPNIA 2013

CZ. III ostatnia

 

Umyłam się, ubrałam, zjadłam śniadanie i kiedy miałam już wychodzić zadzwonił telefon.Zdjęłam buty wracając do salonu i podniosłam słuchawke -Słucham? Mruknęłam niecierpliwie patrząc na zegarek. -Weronika? tu mówi Izka -jąkała się, głos jej drżał -płakała. -Boże Izka, co się stało? -przestraszyła mnie nie na żarty. -Pośpiesz się -mruknęła i usłyszałam w słuchawce tylko pare sygnałów. Pobiegłam czym prędzej na autobus. Po dwudziestu minutach byłam na miejscu. Wpadłam na intensywną terapie, nie zważając na nic. Na korytarzu w morzu łez toneła Izka z rodzicami, kiedy tylko mnie zobaczyli podeszli bliżej. Zanim cokolwiek powiedzieli usiedliśmy na ławce. -Stan Michała pogorszył się -zaczęła matka -On...ma teraz operacje, lekarz powiedział, że jak skończą dadzą nam znać... -Nie płakała, ale jej glos był taki smutny, pełen bólu i cierpienia. Siedzieliśmy tak prawie cztery godziny, kiedy w korytarzu pojawił się ordynator, przeczuwałam najgorsze. Wszyscy wstaliśmy na równe nogi. -Było na prawde ciężko. Przykro mi, ale państwa syn nie przeżył -powiedział poważnym głosem, tak jak by wcale nie przejął się tym, co się stało. Miałam ochote rzucić się na niego i wydrapać mu oczy za to, co powiedział, za ten jego spokój na twarzy! Nie wierzyłam, nie chciałam wierzyć. On miał już nigdy mnie nie pocałować, nie zabrać na spacer. Serce pękło mi tak nagle, przed oczami miałam wczorajszy pocałunek, ten ostatni a potem pojawił się ten pierwszy, na parkowej ławce. Trzęsłam się, chciałam krzyczeć -Jak pan mógł, jak mogliście do tego dopuścić!!! -Płakałam krzycząc na ordynatora, który stał przede mną jak kamień, niewzruszony... Pare dni później odbył się pogrzeb, z opuchniętymi oczami, ubrana na czarno niczym wdowa poszłam do kościoła. Była tam najbliższa rodzina i kilku znajomych, którzy odwiedzali go czasami w szpitalu. Usiadłam za nimi nie chcąc pchać się między rodzine Michała. Jednak jego matka dostrzegła mnie i poprosiła bym usiadła z nimi. Kiedy szłam do pierwszej ławki zobaczyłam, że trumna jest otwarta, więc wolnym, chwiejnym krokiem podeszłam do niej. Patrzyłam na Michała, jego blada twarz pogrążona jak kiedyś w błogim śnie. Znów miałam przed oczami pierwszy dzień, gdy go poznałam, spał...tak jak dziś. Poczułam jak po policzkach płyną mi łzy. Odwróciłam się w strone zebranych spojrzałam na nich i na Michała -nawet dziś, kiedy byłam na jego pogrzebie nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Usiadłam w ławce, tuż przy Izie i wspólnie próbowałyśmy się pocieszyć. Podczas mszy ksiądz poprosił mnie bym przeszła na ambone, matka Michała już dzień po jego śmierci poprosiła mnie bym powiedziała pare słów na pożegnanie. Choć nauczyłam się na pamięć swojej mowy, ale kiedy patrzyłam na tą otwartą trumne nie potrafiłam powiedzieć tego, co pisałam przez cały wieczór -Zapewne zastanawiacie się, kim był dla mnie Michał -głos drżał mi z tremy i z żalu -Niektórzy powiedzieliby, że moim chłopcem, a ja powiedziałabym kimś więcej, był moim przyjacielem. Choć poznaliśmy się w dziwnych okolicznościach, to bardzo się polubiliśmy. Kiedy byłam z nim, czas przestawał się liczyć. Ktoś mi powiedział, że Michał był samotny do chwili nim ja się pojawiłam... -Jezu, co mówiłam, bredziłam. Serce biło mi coraz mocniej i czułam, że zaraz zemdleje. Zaczęłam jeszcze raz -Nigdy wcześniej nie musiałam mówić o swoich uczuciach, smutkach. Kochałam Michała i kiedy pomyśle, że już nigdy nie dotkne jego dłoni nie pocałuje jego ust serce mi się łamie -plotłam tak przez pare minut, myślami będąc w szpitalu pare tygodni wcześniej. Rzeczywiście nie było mi łatwo mówić, łudzić się, że jakoś to będzie, ból po czasie złagodnieje, za pare lat minie. Na cmentarzu stałam z tyłu patrząc jak grabarze spuszczają na linach trumne z ciałem Michała. To były ostatnie chwile, kiedy byliśmy razem. To takie banalne, lecz prawdziwe. Pamiętam, że płakałam, histerycznie łkałam dławiąc się łzami. W dłoniach ściskałam wieniec z kwiatami, białymi liliami. Kiedy trumna była już na dnie grobu serce zabolało mnie jeszcze bardziej. Płyty runęły, zespojono je cementem. Potem rodzina zaczęła zbierać się wokół świeżego grobu, ja podeszłam jako ostatnia, koło mnie już nikogo nie było, nawet rodzice Michała odeszli widząc, że chce być z nim sama. Przykucnęłam kładąc kwiaty -Kocham Cię -szepnełam -Zawsze będe Cię Kochać -na wieniec kapło pare moich łez...

Dziś, kiedy stoje nad jego grobem, te dziesięć lat pózniej tęsknie tak samo jak wcześniej. Ból nie ustał, wciąż czułam się tak samo. Patrze na uśmiechniętą twarz Michała, zdjęcie w marmurze, wydaje się mieć takie blade odcienie. Boże, co ja bym dała żeby znów spojrzeć mu w oczy i powiedzieć Kocham Cię. Znów przypomniało mi się pierwsze spotkanie, kiedy powiedział mi, że śnił mu się anioł, że ja nim byłam. Tęsknie za nim, chyba już zawsze tak będzie...