Tak moi drodzy- historia, której tak piekielnie się bałam- do przodu:)
Za tydzień kolejna. Jeszcze gorszy egzamin- ale teraz... wierzę, że
"może jestem w stanie się tego nauczyć" :)
Nie mówię już "nigdy" i "muszę", ale "chcę" :)
Kurcze... bo jakoś nie mogę sobie wyobrazić czym byłoby moje życie bez szkoły...
Chcę tego licencjatu. Pragnę Go! Chciałabym trzymać już ten papier w dłoni i... martwić się na magisterce:) Ale do tego czasu jeszcze troszkę:)
Jedyne zmartwienie: praktyki!
Nie wiem, kiedy miałabym je zrobić, ponieważ na pracy również baaardzo mocno mi zależy! Marzy mi się jakaś mini kariera- a zaczynając "włazić "w to" z buciorami" już w tym wieku- wydaje mi się, że mam możliwości wiele osiągnąć.
Zobaczymy zresztą... Czas i życie pokaże...
Weekend był przeboski.
Z jednej strony wyciszające spacery, drink przy kominku i moje ciepłe zielone papucie (które chyba już doszczętnie podarłam- i jak ja znajdę nowe!)
a z drugiej zaś strony szaleńcza bieganina na spacerku i wygłupy... oj... wygłupy jak taki piesek (oczywiście Kropcia była ze mną!) musiałam się wybiegać:D
Hah!
Było bosko:)
A na fotce oczywiście z Sebastiankiem:)
Chciałam go wrzucić do wody!
A co Niech ma dzieciak
Więc wypoczęłam i teraz akumulatorki mam już naładowane na pozostałą część sesji:))) Umysł jak nowy, zapał jak nowy, wszystko ach i och:)
Olewka na co niektórych- też nowa:D
I tak ma być, tak być musi:)
Acha- no i była jeszcze godzinna akcja WANNA!
Bąbelki, pianka, aromaty, aromaty...
Ajjj... uwielbiam mieć takie dni:)
Błogi odpoczynek:)
POZDRAWIAM:)