Kiedyś tu byłam. Też mówiłam o jedzeniu. A nawet gorzej, mówiłam jak bardzo go nie chcę, jak bardzo siebie nie lubię. Jakie ważne wtedy były cyferki, jak bardzo się chciało zobaczyć trójkę z przodu. Ile leków się brało by zabić głód, ile unikało, by móc spojrzeć na siebie bez wstrętu. To wszystko było takie żałosne. Zmieniło się wszystko. Mam gdzieś wagę, polubiłam siebie (da się) i pokochałam jedzenie. Ktoś tutaj napisał niedawno, że weganizm zmienia sposób patrzenia na życie. Miał rację. Na ciało też ma wpływ. Ogromny.
Ale sprawił też, że pokochałam gotowanie. I chociaż mój portfel na tym cierpi, robienie jedzenia i świadomość, że nie wyrządzam tym nikomu krzywde mnie uszczęśliwa. A że dużo się uczę, robię coraz więcej i coraz lepiej mi to wychodzi - potrzebuję miejsca, gdzie będę wrzucać zdjęcia. I może się dzielić. Tak więc wróciłam tutaj i jeśli ktoś mnie pamięta to jest mi bardzo miło.
Na zdjęciu wege knajpka w Krakowie. Na talerzu naleśniki z bananami i miodem (wtedy jeszcze jadłam tylko bezmięsnie).