photoblog.pl
Załóż konto

czwartek rano

przemyślałam kilka spraw

a miałam na to czas

teraz wydaje mi się, że większość rzeczy w moim życiu, te które mi się przydarzyły, poznani ludzie, wydarzenia, sytuacje, rozmowy, to wszystko miało nastać, tak miało być, nie dało się tego uniknąć, szkoda tylko, że najczęściej w nieodpowiednim miejscu i czasie, w złym momencie mojego życia.

ciągle się zmieniam, bez przerwy pojawia się coś nowego, doświadczam, uczę się, zmieniam perspektywę. kreuje mnie to, oczywista sprawa. często wracam myślami do przeszłości i wyobrażam sobie, co by się wydarzyło, gdybym wtedy miała ten rozum, który mam teraz i zawsze wydaje mi się, że wtedy podjęłabym dobre decyzje i wszystko potoczyłoby się dużo lepiej. durne myślenie. pewnie popełniałabym inne błędy, a może znowu zrobiłabym to samo kierowana emocjami, sercem, czyimś wpływem. 

moje głupie myślenie polegało na tym, że jeśłi nie zrobię czegoś najlepiej, to nie powinnam tego robić w ogóle, bo się ośmieszę. dzięki temu, a raczej przez to szybko rezygnowałam z  postawionych sobie celów. nie miałam tej motywacji i zaparcia, mój donośny brak wiary w siebie odbijał się od ścian szklanej kuli, w której zamykałam swoje granice. i właśnie wtedy zamiast robić to co do mnie należy najlepiej jak umiem, uciekałam do czegoś mniej wymagającego. zresztą, kurwa, wciąż to robię. podobno nigdy nie jest za późno, prawda? czyli również dla mnie nie jest.

początki zawsze były trudne, ale potrafiłam znaleźć siły, dzięki którym naprawdę dawałam radę. później było tylko gorzej, jakżeby inaczej, słabłam z każdą kolejną porażką. jedna porażka to pięć stopni w dół, a jeden sukces to jeden stopień w górę. gdzie tu sens? no właśnie.

mówienie o własnych słabościach i niepowodzeniach nigdy nie sprawiało mi problemu. powiem więcej, szło mi to lepiej, niż mówienie o zaletach. to już nie jest zdrowa samokrytyka. to jest chodzenie na skróty, bo zalety trzeba szlifować i wykorzystywać w odpowiedni sposób, starać się, dążyć do czegoś, a wady pogłębiają się same bez żadnego wysiłku. to dlatego są takie proste do wyhodowania. 

ludzie zawsze mieli na mnie duży wpływ. szczególnie ci szycercy, którzy potrafili tylko komentować i wywlekać na wierzch wszystkie brudy. ci najmniej warci, serio. teraz, gdy patrzę na nich po kilku latach wiem, że nie dałabym im nawet szansy na rozmowę, już nie wpływają na mnie tak, jak kiedyś i są tego świadomi. pokonałam ich. ale pojawiają się nowi. na szczęście uodparniam się, ale, cholera, nigdy do końca, nigdy do perfekcji, o której zawsze marzę. 

mam wrażenie, że trochę się obnażam, bo choć nie przedstawiam konkretnych ludzi ani sytuacji i tylko ja jedyna widzę w głowie obrazy z przeszłości, dzięki którym przelałam część swoich myśli na komputer, to i tak wydaje mi się to zbyt dużo jak na publikację tutaj. pewnie niedługo to usunę.

nauczona doświadczeniem wiem, że mówienie całej prawdy nigdy nie kończyło się dobrze. za każdym razem było jakieś "ale", coś przeszkadzało, a ja, co miałam zrobić w tej sytuacji, gdy wszystkie nerwy wywlekłam na wierzch w pełnym zaufaniu do kogoś, a ta osoba uderzyła jednym zdaniem tak, że zwinęłam się jak pędrak i chciałam już tylko uciec? bo to nie były żarty ani luźna gadka, to było wszystko, cała ja i wkurwiałam się, gdy ktoś nie odczuł wagi sytuacji, w której rozbierałam się aż do samej duszy i chwiałam się jak dziecko, które uczy się chodzić, najbardziej bezbronna, jak tylko się dało, ten ktoś mógł ze mną zrobić, co zechce, z tym, co usłyszał, bo poznał już całą mnie doszczętnie, bo oddałam się w całości i nie mam już nic do ukrycia ani ofiarowania. bo myślałam, że to jednocześnie koniec i początek, spływało ze mnie wszystko i czułam się tak lekka, jak mało kiedy, jakbym się tego pozbyła, choć w rzeczywistości przecież wcale tak nie było, tylko na chwilę przelałam to na kogoś, na krótki moment i zaraz byłam gotowa znów to przyjąć. ale to nie mogło być takie proste, bo spadało na mnie o wiele więcej oskarżeń, niedowierzeń, ocen, słów, które były wtedy okropnie zbędne. i znowu kurczyłam się w sobie, zamykałam, zbierając to, dorzucałam do kolekcji.  kurwa, to takie dziwne uczucie, którego nigdy więcej nie chcę przeżywać.

chuj z tym, dzień dobry, bo zaczynam kolejny wspaniały dzień.

 

Dodane 2 LUTEGO 2017
122
Info

Użytkownik czzk
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.

bg

txt