Siemankoooooooooo!!!
W pierwszej notce, na tym oto pięknym photoblogu, pragnę poruszyć temat, który niesamowicie mnei w tym momencie drażni, intryguje i zasmuca. Dotyczy on bowiem sfery życia dzisiejszego młodego człowieka, w wielu krajach na świecie. Jednak ja chcę zająć się nim na przestrzeni jedynie Państwa Polskiego. Tak! Chodzi o szkołę! Wow ;-;
Jak to jest możliwe, że jakieś tam marne nauczycieliny, albo chociażby ci, co to im się wydaje, że wszystkie rozumy pozjadali, i są już tak uczeni, że nawet mogą uczyć innych jak uczyć, a innym to nawet zagospodarowywać 90% ich czasu, doszli właśnie do takich uprawnień, jakie posiadają?
Boże drogi, mam nadzieję, że wybaczysz mi, że wzywam tu Twe imię. Ale jak inaczej mogłabym to zrozumieć? Może choć Ty mi podpowiesz, jakie jest rozwiązanie tego dręczącego mnie problemu, bo to igraszka o wiele przewyższająca moje możliwości intelektualne.
No bo jak to tak. W świecie, gdzie mamy praktycznie wszystko, gdzie nie ma wojny i nie ma głodu, który pochłaniałby miliony ofiar, nie ma również zaraz, nie ma jakichś większych klęsk, od czasu do czasu ktoś zaatakuje jakiś pociąg, albo jakiś huragam rozdupcy parę lasów czy domów, no ale, ogólnie możemy nazwać się społeczeństwem bezpiecznym, wolnym, postępowym. Jakże to tak, w takim świecie wdarła się, wyrosła jak wielka huba, jak pasożyt, taka zaraza? Może to wynika z faktu, że w Polsce właściwie każda sfera, która dotyczy rzeczy, na które wpływ mają politycy, bądź nie są to sfery prywatne, acz publiczne, przejawia się wszechogarniający nieład, syf, brud i ubóstwo. Chamstwo na każdym kroku, totalne lekceważenie, całkowity brak szacunku, ale za to jakże pięknie rozrastający się egoizm, z zachowaniem pewnej sfery sacrum dla "swoich", czyli dla kolesiów, ziomeczków, którym za coś tam wiszą przysługę, albo którzy z jakichś przyczyn są w ich łaskach, albo którzy w przyszłości mogą im coś załatwić. Ten jest kolegą tego, a tamten to z kolei brat mojego bliskiego przyjaciela, więc jemu się należy.
Może, gdybyśmy od małego nie byli dzieleni na "lepszych" i "gorszych" nasze dorosłe życie wyglądałoby nieco inaczej?
Od zawsze było tak, że jeśli ktoś miał na tyle szczęścia i urodził się jako jakiś bliski krewny dyrektora, bądź po prostu jego familia miała jakieś ciekawe znajomości w kręgach wpływowych kreatorów rzeczywistości w Polskich szkołach, to miał lepiej. Szedł do lepszej klasy, wyższy poziom, wyższe wyniki, zawsze był on i jego klasa lepiej traktowany, niż reszta. Dzięki temu potem lepsza szkoła, no a potem, lepsza praca, no bo rodzinne macki sięgają tak daleko.
Nie, żeby mi przeszkadzało to, że ja zawsze byłam w klasach "łobuzów", "nieuków" i tak dalej, bo mi to jak najbardziej odpowiadało. Nigdy nie chciałabym być blisko osób wywyższonych już za samą rację urodzenia. Jednak, gdyby wszystko od samego poczatku było równe, na równej płaszczyźnie i start byłby taki sam, sądzę, że takowe różnice nie byłyby aż tak bardzo widoczne, zamazywałby się gdzieś, a dla dzieci czy tam młodzieży w wieku szkolnym, już dla nich byłoby oczywistym, że jedni rodzą sie bogatsi, inni biedniejsi, inni mają wpływy wśród takich osób, inni wśród innych, a jeszcze inni nie mają ich w ogóle. Byłoby dla każdego jasne i klarowne, że jeśli chce się coś osiągnąć, to jedyną do tego dobrą drogą jest własna, ciężka praca, chęci i marzenia, a nie rodowód. Rodowód liczy się jedynie w przypadku psów, rasowy, lub nie rasowy. W przypadku ludzi to tak nie działa, a przynajmniej nie powinno.
Oprócz tej dziejowej niesprawidliwości, która wbrew pozorom nie razi mnie aż tak bardzo, jest jeszcze inna kwestia. Szkoła jest jak taki kat. Musisz robić to, co Ci narzuca, a za niewywiązanie się z tego dostajesz kary. Są osoby, które tymi karami się nie przejmują, ale są również takie, które wręcz przeciwnie. Jeżeli ja, mając święta, czas radości, wolności, ODPOCZYNKU, muszę zrobić milion zadań na miliony przedmiotów, które mi geniusze z góry wcisnęli do planu lekcji, to ja dziękuję za taki bajer.
Chamstwo nauczycieli również mnie przeraża.
Pewnie są jacyś, gdzieś, którzy zostali nauczycielami dlatego, że właśnie tego chcieli. Ale najpewniej większość z nich miała inne ambicje, większe, chciała robić coś ważnego, pożytecznego. A tymczasem, jedyne, co im wyszło to bycie nauczycielem w państwowej szkole, użeranie się z dzieciakami, a gnębienie swych uczniów to sposób odreagowania frustracji, wyplucia jadu utraconych marzeń, których trupy rozkładają się w tych parszywych pachołków.
Ale ja zamierzam nadal mieć dobre oceny, albo je wręcz poprawić. Chce być naprawdę super uczennicą!!! Dlaczegóż? Dla Polski. Przecież teraz to jest jedyny sposób, aby cokolwiek móc zdziałać. Szkoda tylko, że szkoła ta cała, która naprawdę przecież mogłaby być super rozwijaniem młodych ludzi, uczyć ich prawdy i rzeczy, które pomogą im w dorosłym życiu, jest takim gównem, za przeproszeniem oczywiście, który wpaja nam do głowy stertę bzdur, które poza zdenerwowaniem, stresem i frustracją nie przyniosą nam zupełnie nic.
A jutro? Jutro nie idę do szkoły.
Dziś pierwszy stycznia.
A jutro drugi.
Pojutrze też nie idę, jest trzeci.
Będę medytować, kontemplować swój ból istnienia,
A potem się ogarnę i im wszystkim pokażę!
Potrzebuję tego.
Przepraszam.
Zostawiam piosenkę
NA TEMAT.
OPISUJE TO, CO CHCIAŁAM PRZEKAZAĆ O STOKROĆ LEPIEJ, NIŻ TEN CAŁY TEKST W KTÓRYM ZAWIERA SIĘ MILION SŁÓW, KTÓRY NAPISAŁAM. HEHS.
Inni zdjęcia: ;) pati991... maxima24Książka Dekret pati991... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24