I właśnie w tych momentach przyłapywałem się na tym, że obecność Nadziei jest nieodzowna i naturalna, że bez niej wykrwawiłbym się na śmierć, i to powoli, z nosa; że Nadzieja generuje ciepło swoim wzrostem i ciężarem, oprócz wzrostu miała spory tyłek i uda, których wstydziła się jeszcze bardziej, a ja uwielbiałem w nie wchodzić, chować się w nich i mówić "nie ma mnie", a wtedy, kiedy byłem sobą już tak bardzo, że zwęglała mi się skóra, wtedy ona była jak zimna woda.