masz 37 powodów by się zabić.
a jak nie witam się z Tobą, to robię to celowo.
bo ja jestem alkoholem, którym się upijasz. jak amfetamina robię tobie w głowie miraż.
zmieniam nastroje i klimat, i nie możesz mnie powstrzymać. uzależniam cie na dobre, może lepiej nie zaczynać.
chodź dalej, pamietasz tamto skrzyzowanie tych alej, jakie było Twe rozwiązanie i lament,
pamiętasz, czy już zapomniałeś?
niczym ptak tak wzlecieć do nieba by nie widzieć piekła,
by nic nie pamiętać.
chodź, zaśpiewamy dziś tak głośno, jak tylko można, gubiąc samotność i niech będzie zazdrosna.
chodź, zapukamy dzisiaj od tak w tęczy okna, może jeszcze nie śpi i wpuści Nas do środka.
chcemy nadziei, skazani na porażkę.
tajemnica dławi serce.
tyle mam pytań, że nie wiem czy wystarczy kartek.
Widzę zło i ulice przesiąknięte monotonią. czy to moje życie tylko czy to ludzka podłość?
powiedz tylko słowo a zniszczę pergamin,
i zniknę na zawsze, na straty spisany.
"dorośli" - mówią mi - "dorośnij",
wielcy kreatorzy szarej prozy codzienności.
Puk, puk, znowu puka na złość coś, puk, puk, chce przekroczyć próg i mnie dotknąć.
puk, chyba nie da mi odpocząć, nieproszony gość o nim mówią "samotność".
znasz to uczucie gdy nie wierzy w ciebie nikt?
musisz uciec, ale nie wiesz którędy masz iść i gubiąc kluczyk gubisz ich.
mni mówią mi - skacz, cześć, nie przejmuj się tym, weź zapal trawkę i zajeb cztery sety.
zamorduj dwie kobiety i powiedz - niestety, albo udawaj koleś i wkręcaj, że to nie Ty.
wiesz, życie było kiedyś piękne, ja wiem, że to chwila,
co pęknie na wietrze jak bańka z mydła.
proszę, rozbij tą szybę, proszę, rozbij to lustro,
chcę Ciebie widzieć i niech zniknie oszustwo.
tracę tlen, sens, ale dalej żyję,
zobacz, chodzę po planecie przecież wśród linijek.
może umiem tylko ranić, dławić w sobie smutek, nie mogąc go zabić i za nic stąd uciec.