pisanie się
odnoszę wrażenie
że długotrwały związek międzyludzki
nie opiera się na stronie biernej:
"być sobie pisanym"
w grę musi wchodzić
czynne i codzienne
"pisanie się sobie" nawzajem
nawet wtedy
gdy boli ręka
szczególnie wtedy
Przebudzona jeszcze czuję i jeszcze chcę czuć. Delikatny, ale pewny siebie uścisk. W takich chwilach zamykam jeszcze oczy i zastanawiam się, czy wykorzystałam w pełni tamte chwilę. Czy powiedziałam wszystko, czy odpowiednio często i intensywnie byłam? A może w ogóle nie powinno mnie być, może powinnam udawać niedostępną, nieosiągalną i nieobecną? A teraz - czy można tak rzucić się w wir wydarzeń, nie udawać nikogo, mówić wprost i oczekiwać? Przecież kobiecie nie wypada. Kobieta ma leżeć i pachnieć. A może nie. Nadal leżę, nie ruszam się, zamykam oczy, chcę czuć. Na szczęście później wylewam na siebie kubeł zimnej, ale bardziej niż wspomnienia rzeczywistej wody. Ej, nie jesteś wyjątkowa. Ej, jesteś przystankiem do głównej stacji. Robię grymas. Tak, jak one wszystkie i jak każda. Idę dalej. Wstałam. Uśmiechnę się.