Termin na poniedzialek, a ta moja to sobie w najlepsze uzytkuje przestrzen jej udostepniana i oczywiscie bez sygnalow, ze bedzie chciala w najblizszym czasie wyjsc.. Coz, mnie nerwy zzeraja, czuje sie jakby czekal mnie wkrotce pierwszy dzien w nowej szkole albo jakby czekala mnie wazna rozmowa kwalifikacyjna. Tak sie czuje, z jednej strony sie boje, z drugiej chce miec to juz za soba, a moja ksiezniczke przy sobie. Jej pojawienie sie jakos polepszy ta cala sytuacje w ktorej sie znajduje. Tak wiele rzeczy sprawia mi przykrosc, nie tak chcialam by to wygladalo, ale co moge zrobic? Nic z tym nie zrobie. Czekam na Lilke, na mojego promyczka. Na sama mysl, ze juz niedlugo nastapi nasze spotkanie, rozklejam sie jak idiotka..
Cholerka, jeszcze chwila i bede mama.