Jako, że wyabrakadabrowali mnie na jakiegoś łiskasożercę, nie potrafię widzieć inaczej niż przez pryzmat kłaczka w gardle.
Wczorajszy Dzień Niepodległości. Co to za dzień. Co to za święto? Czy nie jest tak, że pięknie jest rzucać kwiaty pod jadący karawan z ciałem prezydenta? Ilu ludzi tak naprawdę potrafiłoby zrobić coś więcej. Może powalczyć- i wcale nie tak zbrojnie. Czy znalazłby się ktoś, kto bez wahania wstąpiłby w szeregi dyplomacji, kultury czy choćby podtrzymywaczy polskiej tradycji. Z bólem serca naliczyłbym się takich osób nie więcej niż ilość moich palców. U rąk. Rozumiem szeregi dyplomacji, nawet tej szeroko pojętej. Bo układy, bo wpływy i lobby dziwnych rzeczy przez panów w garniturach, pod którymi są naładowane glocki. Niestety dla naszego trzydziestoośmiomilionowego patriotyzmu, nawet tych, którzy mieliby propagować kulturę jest za mało. A ci piękni, nieskalani życiem rodzinnym młodzi ludzie, którzy w święta wielkanocne wolą wyjść na imprezę nie jedząc porannego jajka, albo nie ubierając choinki czy nie śpiewając kolend? Gdzie są ludzie mający za 40 lat powiedzieć swoim wnukom jak lało się wodom w lany poniedziałek? Ktoś powie, że to święta chrześciajańskie. Może i tak, ale choinka jest tradycją świecką. Poranny posiłek z całą rodziną jest tradycją tylko polską. Tylko Polaków. Ile osób zna więcej niż jedną zwrotkę hymnu Polski? Kto powyżej osiemnastego roku życia jest w stanie odpowiedzieć słowami "Polak mały" i dokończyć wierszyk? Dlaczego mimo tak wspaniałej historii Polacy nie są Polakami? Skąd bierze sie u nas tendencja do zabijania w sobie swojej tożsamości narodowej? Przecież to Polska. To przecież Polacy, którzy trzy razy podnosili się z kolan, gdy do skroni przystawiony był karabin zaborcy. I co z tego, że jest XXI wiek. Może i jesteśmy w Unii Europejskiej, która jest renesansową propagandą o zjednoczeniu Europy, ale do cholery kto jak nie my, możemy temu stawić czoła?! Wywieś człowieku flagę, a nie zabieraj ją tylko na stadion. Bądź dumny ze swojego dziadka, który może oddał życie za to, żebyś Ty, mógł być wolnym. Przecież nie zginął po to, żebyś był obojętny wobec jego śmierci. Bądźmy kosmopolitami, ale takimi, w których płynie biało-czerwona krew. Niech byle żabojad nie będzie dumniejszy od nas, tylko dlatego, że walczył w XVIII-wiecznej rewolucji. Przestańmy się Narodzie kłócić. Stańmy w szeregu do walki z samymi sobą. Może zabrzmi prawicowo, ale skończmy wojnę polsko polską. Nie czas na nią i nie miejsce. Bycie biernym jest jak pomaganie przeciwnikowi.
Powiedział kurwa z przekonania komunista.
Denerwuje się tym, że nie umiem pływać. Macham rękami ale w ogóle nie poruszam się na przód. Jakby mnie wciągał jakiś wielki morski wir. Jakbym był na pokładzie Latającego Holendra, który się za chwilę zanurzy. Każdy ruch powinien być kilkoma centymetrami postępu w życiu. Powinien odpychać wielkie masy wody i pchać mnie ku lądowi, a jednak tak nie jest. Jakieś cholerne 10 w skali bouforta a ja pod prąd. A jak z prądem to jeszcze dalej. Może i nie przypadkowo mówi się, że trzeba dotknąć dna, żeby móc coś tam zrobić optymistycznego. Może to jest moje zadanie. Może wcale nie było jeszcze tak źle, żeby nie mogłoby być gorzej, i może to gorzej niedługo nadejdzie. Kurwa. Rzućcie mi jakieś koło ratunkowe czy coś. Chociaż materac.
Strasznie tęsknie za ludźmi. Za Kaczką, za Kopałą, za Ferem. Wszyscy mają inny świat. Świat własnych, nowych, naturalnych potrzeb. Najgorsze jest to, że ja to rozumiem. Nie chciałbym tego rozumieć. Wtedy mógłbym z czystym sumieniem powiedzieć "ej dupki, pogłaszcie mnie po główce bo jest mi źle". Aj...
Przede mną industrial z kaczką, narty i jazgot z kopałą i dzikie spożywanie alkoholu gdzieś w okolicach stycznia. Z braku czasu jestem pełen podziwu, że coś tu naskrobałem.