zważywszy, że wczoraj była środa, a jutro będzie piątek, dziś musi być czwartek. Z tej skomplikowanej treści kalendarza wynika jedynie tyle, że jutro mam na 9, a muszę być o 8 w szkole. Cudownie. Rozpiera mnie energia. Coś czuję, żę jak jutro się obudzę to wyskoczę z łóżka wysoko ponad stratosferę.
Z okoliczności, które nieprzestanie kręcą się wokół mnie wywnioskowałem kilka prostych wniosków. Po pierwsze Kaczko jesteś stuknięta, ale nieważne jakbyś mnie chciała zniechęcić to ja i tak przyjdę w niedzielę do alter. Dwa, to, to, że zima chciła odejść, ale jej nie pozwoliłem i przez kolejne dwa tygodnie ma być zimno i śnieżnie, z czego się cieszę, bo może uda mi się wyskoczyć do Karpacza w przyszły weekend na narty. Kolejna rzecz- po wnikliwej analizie wszystkich "za" i "przeciw", musiałem coś postanowić no i postanowiłem. Otóż niezależnie od warunków atmosferycznych, niezależnie od okoliczności łagodzących mój ból fizyczny i niezależnie od miejsca,w którym się będzie to odbywać- w ten weekend znowu będę chodził upity. hahaha
z rzeczy głębszych, chcę powiedzieć, że wcale nie brakuje mi motywacji, ani sił na zrobienie czegoś o czym marzyłem od dziecka. Brakuje mi czasu. Cholernie go mało. Kończąc lekcje o 16 ciężko jest wrócić do domu, zjeść obiad i chociaż spróbować wyjść do ludzi jeśli wcześniej tego nie zaplanuję. Brakuje mi spontaniczności w robieniu czegokolwiek. chciałbym jutro wstać z łóżka, spojrzeć w lustro, kupić bukiet kwiatów i wręczyć go mamie. Chciałbym jutro wstać z łóżka i na moim patologicznym podwórku ulepić bałwana, albo chociaż wbić marchewkę w śnieg. Nic z tych rzeczy. Wstanę pewnie za późno żeby to zrobić. Albo zupełnie już o tym zapomnę. I tak przez kolejnych 18 lat życia. Odrażające jest moje podejście do życia. Nie potrafię czerpać garściami. Powinienem zabierać ile tylko się da. Nic nie zostawiać, nic. Wygolić los do zera. A ja co? Już nawet nie umiem umówić się z chłopakami na karty. Piję z kim innym, tańczę z kim innym. Z przyjaciółmi widzę się raz w miesiącu i to też jeśli akurat się uda, co oczywiście zdarza się niezmiernie rzadko. Ah no i trąbka. Po lat milionie, wyciągnąłem trąbkę, która trzeba było oddać do czyszczenia, ale w końcu będzie do odebrania. Nie umiem na niej grać, ale zawsze można podmuchać w dziurkę. Kiedyś się ogarnę. będę koskem. joł.
I ciekawostka:
Najgłębiej położona stacja metra znajduje się w Moskwie i leży na głębekości 80 m.
The Caesars - Jerk it out