Znajdowali się najbardziej oddalonym i najmroczniejszym zakątku lasu.
- No i co?[ zapytał sfrustrowany Bastian] Gdzie oni są?
- Nie wiem, ale czuję ich smród.[ powiedział Will marszcząc nos]
- Super, ja też czuję![ warknął B] Pierdoloni tchórze! Idę.
- Stój debilu![ Vera próbowała go złapać, ale jego ręka wyślizgnęła się z jej uścisku] Co za idiota.[ patrzyła na jego oddalające się plecy]
- Czujecie to? Zbliżają się.[ Winston zacisnął dłoń na pistolecie]
Cała trójka bacznie obserwowała ledwo widoczny zarys Bastiana, który stał i znudzony oczekiwaniami ostrzył swoją maczetę. Krzaki niedaleko jego zaczęły falować. Nie minęła sekunda nim wyskoczył z niego wampir, Bastian jednym zwinnym ruchem uchylił się.
- Wiedziałam, że tak będzie![ to były ostatnie słowa, które wypowiedziała Vera zanim wybiegła z kryjówki]
Chciała dobiec do walczącego Bastiana, ale coś powaliło ją na ziemie. Alexis. Ostatni raz kiedy ją widziała była słaba i chorowita, teraz była pełna sił. Pewnie nieźle się opiła cudzej krwi. Spojrzała jej prosto w twarz, jej oczy iskrzyły się z wściekłości i rządzy krwi. Chciała sięgnąć po kołek, ale jej dłonie były unieruchomione przez wampirzycę. Całe szczęście Winston szybko znalazł się obok i ściągnął A z V. Podął jej rękę.
- Dzięki![ sapnęła]
- No problem.[ po tych słowach pobiegli do Bastiana i Willa, którzy stali naprzeciw Pittera]
Po chwili między drzewami utworzyły się dwa obozy, z jednej strony dwa wampiry, a z drugiej czterech Nocnych Łowców.
- Myślałem, że będzie ich więcej niż ta dwójka.[ szepnął Bastian]
- I tak nie powinniśmy ich lekceważyć.[ stwierdził Will] Słyszycie? Ktoś idzie.
- Nie fajnie żyć świadomością, że zaczęliście beze mnie![ w stronę wampirów ruszył Archer] Jak się czujesz?[ spytał Alexis, a ta odpowiedziała mu słabym uśmiechem]O![ spojrzał na resztę] Chciałbym powiedzieć, że miło Was widzieć, ale to było by paskudne kłamstwo. Zaskakujące jest to jak szybko świat się zmienia, jednego dnia ktoś ratuje Ci życie a następnego mierzy w ciebie pistoletem z srebrnymi kulami.
- Gdybym wiedział kim jesteś nawet palcem bym nie ruszył, stałbym i patrzył jak się wykrwawiasz.[ wycedził Winston przez zęby]
- Gdybyś wiedział. Hmm. Myślisz, ze jestem taki głupi by obnosić się ze swoim specyficznym pochodzeniem? Całe szczęście, że istnieje czar maskujący zapach. Ale nie przejmuj się, nie tylko ty dałeś się nabrać, prawda Vera? Słodka, zadziorna Vera o ustach o smaku miodu.[ mruczał]
- Witaj Archerze chłopcze o desperackich posunięciach i wstrętnym charakterze![ uśmiechnęła się przesłodko]
Rzuciła w niego sztyletem. Złapał go jedna ręka niczym nie wzruszony.
- Zawsze wiedziałem, ze masz zeza. [ puścił broń na ziemie porośniętą trawą.
Nie wytrzymała i rzuciła się na niego. Powaliła go na ziemię i przywaliła mu pięcią w twarz. Jeszcze nigdy nic nie sprawiło jej takie satysfakcji.
- Na Anioła.[ jęknął]
Chciała wyciągnąć zza paska swoją broń, ale w tym momencie chłopak zrzucił ją z siebie i przyszpilił do drzewa. Kolanek przygniótł jej brzuch. Zaczął pod nosem mamrotać jakieś słowa, a ją przeszył ból jakiego nigdy nie czuła. Zupełnie tak jakby ktoś nabił ją na zaostrzony pal.
- Nigdy więcej nie podnoś na mnie ręki, bo Cię zabiję![ wyszeptał jej do ucha, puścił je ręce i odszedł, a razem z nim cały ból.]
- Czego od nas chcecie?[ zapytał Pitter]
- Niczego.[ Will był najbardziej opanowany z nich wszystkich] Już nawet nie będziemy kazali wam się wynosić, bo na to za późno. Prawo zabrania wam przebywania Wśród ludzi, a tym bardziej wchodzenie z nimi w jakieś związki. Wiecie co jest następstwem złamania prawa?
- Mało mnie obchodzi Wasze prawo![ syknął Pitter]
- A powinno.[ zaczął Bastian] Chodzi tu o bezpieczeństwo twojej dziewczyny. Nie pomyślałeś o tym? Dziwne bo wyglądasz na inteligentnego.[ Vera zauważyła jak po wzmiance o Pat Pitter i o dziwo Archer się spinają, a w ich oczach rozbłyska gniew] Na szczęście my zadbaliśmy o jej bezpieczeństwo.
- Gdzie ona jest?![ jego oczy zrobiły się całe czarne]
- Sądzisz, że Ci powiemy.[ zapytała Vera z wyższością]
I nagle przypomniało się jej, że Archer potrafi czytać w myślach. Nim zdążyła co kol wiek zrobić on już biegł w stronę uczelni.