Mimo, że nogi bolały ją od chodzenie po sklepach zdołała się zmusić by wcisnąć się w swoje nowe ubrania. Bacznie obserwowała swoje odbicie w lustrze. Skórzane portki opinały się na jej przeraźliwie chudym tyłku, obcisły top uwydatniał jej biust i nawet ciężka, skórzana kurtka przylegała do ciała. Nie mogła się na siebie napatrzeć. Zawsze preferowała luźne bluzki, a to! Zastanawiała się czy dobrze zrobiła kupując to.
- Ja mam talię![ pisnęła i zrobił piruet]
Przyszedł jej do głowy pomysł. Rzuciła się w stronę swoich kosmetyków, szukała czarnego cienia.
***
Znów sterczała przed lustrem. Tym razem w ostrym, ciemnym makijażu. W głowie wciąż krążyła jej jedna kwestia: Nicol jestem Nocnym Łowcą Odwróciła się już steny raz tego dnia by znów przyjrzeć się swojemu tyłkowi. Pomyślała, że o wiele bardziej przypomina Nocnego Łowce niż Veronica.
Ciekawe jakbym wyglądała wbijając nóż w czyjś brzuch? Oooo, to byłoby super!
Jezu, o czym ja myślę? Jaki brzuch, jaki nóż!
Usłyszała skrzypnięcie, odruchowo spojrzała na drzwi- były zamknięte. Wzruszyła ramionami i powrotem się odwróciła. Krzyknęła z przerażenia. Kiedy się uspokoiła wściekła podeszła do okna. Szarpnęła zamek.
- Możesz tak nie robić?![ odsunęła się, robiąc miejsce dla Willa, który wskoczył przez okno jak kot] Dlaczego nie odbierałeś ode mnie telefonu?![ z całej siły walnęła go w ramię]
Coś szczęknęło jej w dłoni, zaczęła machać uszkodzoną dłonią i syczeć z bólu. Will z tępym wyrazem twarzy stał i się na nią patrzył, dopiero po kilku chwilach zorientował się, że ona go uderzyła i teraz boli ją ręka. Ujął jej ranną dłoń w swoją, ale momentalnie ją wyrwała. Ponowił próbę, tym razem bardziej zdecydowanie tak by uniemożliwić jej zabranie .
- Nic Ci nie jest.[ powiedział wyginając jej palce by sprawdzić czy coś złamała]
- Przecież wiem![ fuknęła i wyszarpnęła się]
- Odsłuchałem wszystkie twoje wiadomości, wszystkie 32.[ powiedział z przekąsem] Chyba ustawię sobie jedną z nich na budzik, i moje problemy z rannym wstawaniem się skończą.
- I co do jakich wniosków doszedłeś?[ stanęła z założonymi rękami]
- Dobra, może nie powinienem Cię obwiniać za to, że Vera wprowadziła Cię w tajniki naszego życia.[ zmierzył ją wzrokiem] Łoł![ zatkało go]
- Co?!
- Emm, nic. Na czym jak skończyłem?
- Właśnie błagałeś mnie o wybaczenie.
- Przepraszam. Wiedz, że to pierwszy raz kiedy kogoś przepraszam od bardzo dawna.
- Przez ciebie miałam wyrzuty sumienia, że słuchałam Very. Wiesz jak się martwiłam?! Myślałam, że już nigdy się do mnie nie odezwiesz![ zaczęła krzyczeć i machać rękami] Ty, ty, ty,..
- No jakbyś przeżyła to, że już się do ciebie nie odzywam..[ teatralnie westchną]
- No właśnie! Znaczy się nie! Wiesz spłynęło by to po mnie![ zrobiła się cała czerwona] Muszę iść się przebrać.[ bąknęła, w jego towarzystwie i w tym stroju czuła się jakby była naga]
- Nie musisz iść się przebierać.[ utkwił w niej spojrzenie] Całkiem miło się na ciebie patrzy.
- Właśnie dlatego idę. Cześć.[ ruszyła w stronę drzwi]
Zaszedł jej drogę.
- Dlaczego mi to robisz?[ spytał całkiem poważnie] Ciągle uciekasz.
- Z tego co sobie przypominam to ty przede mną uciekałeś.
- Ponieważ, martwię się o ciebie. Nie zdajesz sobie sprawy jaki ciężar na tobie spoczywa. Z drugiej strony kiedyś musiałabyś się dowiedzieć. Chyba nie mógłbym codziennie rano patrzeć tobie w oczy i kłamać.
- Jak to codziennie rano?[ wybałuszyła na niego oczy] Ty zboczeńcu![ próbowała uciec, ale za mocno trzymał ją w ramionach]
- Nicola, przestań się miotać! Jesteś jak wściekły szerszeń.
- No dzięki, świetne porównanie![ prychnęła] Puść mnie bo Cię ugryzę! Codziennie rano też sobie wymyślił!
- O Jezu! Zachowujesz się jak typowa lala, co z tego, że zobaczę Cie bez makijażu? Nie będziesz pierwszą, którą tak zobaczę.
- Tu nie chodzi o makijaż! Co?! Słucham?! Jak to nie pierwszą?[ zaserwowała mu kolejną serię paralitycznych ruchów, które niby miały ją oswobodzić]
- Zachowujesz się jak małe dziecko! Nicola![ próbował złapać ją ręce]
- Puść mnie, bo Ci wpierdolę jak przystało na wściekłego bachora!
- Chyba Cię kocham.[ szepnął jej do ucha, a on momentalnie przestała się ruszać]
- Will, proszę Cię.[ westchnęła] Puść mnie.
- Chciałem, żebyś wiedziała.[ spojrzał jej w oczy jednocześnie uwalniając ją z uścisku]
- Wiedziałam. Muszę już iść.[ starała się na niego nie patrzeć, bo wiedziała, że się na niego rzuci i zatuli go na śmierć]
- Nie musisz.[ odgarną jej opadające kosmyki z twarzy]
- Ale chcę.
- Dobrze, puszczę cię jeśli obiecasz mi, że się spotkamy.
Milczała przez długą chwilę. Serce krzyczało TAKKK, a rozum mówił: ZASTANÓW SIĘ!
- No dobra.
- Świetnie.[ wyskoczył przez okno]