A więc tak.. Nie uczę się do testów. Nie robie próbnych. Nie przejmuję się nimi. Mam je szczerze w dupie. Niech sie dzieje , co ma się dziać. Nie obchodzi mnie już nawet to, gdzie pójdę do liceum. Mam to wszystko głęboko w dupie. Nie zamierzam zarywać nocek na naukę , powtarzanie lektur , wzorów.. Po co? Przecież to nie wyjdzie na korzyść. Wręcz przeciwnie! Na egzamin przyjdzę padnięta, zmęczona, a trzech lat nauki nie nadrobię w te dwa ostatnie dni przed egzaminami.
A w międzyczasie tęsknię. Staram się ogarnąć to , co dzieje się wewnątrz mojej pustej głowy. Co widzę? Pustkę. Jedynę co dostrzegam w oddali to małe, ledwo widzialne światełko. Tak. To stanowczo nadzieja. Nadzieja na lepsze jutro. Każdego dnia kiedy tylko otworzę oczy myślę sobie czy to będzie kolejny dzień z serii "Egzystencja Panny Pondel = męczarnia do kwadratu", czy może jednak będzie dobrze. Chociaż dziś. Nie, to oczywiste , że nie. Przecież to kolejny dzień udawania. Udawania , że wszystko jest w porządku, że jestem silna, że daję radę , że cieszę się z życia.. To nie jest w porządku, że muszę to wszystko robić. Udawać , żeby zadowolić innych. Mam tego stanowczo dość.
Czas na zmiany. Zaczynając od wymiany szczoteczki do zębów kończąc na zmianie lokum.. Nowy pokój , nowy kolor ścian, nowe drzwi, nowe okno , nowe poduszki, nowe wszystko.. Nowe życie?
A najgorsza w tym wszystkim jest świadomość, że Jego już nie ma.. Boże, milion razy wolałabym, żeby mnie zbeształ, zwyzywał , zostawił, ale żeby ŻYŁ, poprostu, żeby BYŁ. Żebym zasypiając miała świadomość, że gdzieś tam ON poprostu JEST. Jest szczęśliwy. Poświęciłabym nawet moje szczęście, żebyś tylko TY mógł dalej cieszyć się życiem. Pomimo wszystko wiem, że nigdy byś tego nie zrobił. Wiem też , że przyszłość stała przed nami otworem. Tyle planów, marzeń do których realizacji zabrakło jedynie czasu. Bo Bóg , pierdolony egoista ułożył tak plan , że nie było nam to dane. "Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza , a za zło karze" .. A gdzie w TYM wszystkim do jasnej cholery sprawiedliwość? Czy kiedykolwiek zrobiłam coś aż tak złego? Czy On zrobił coś, przez co zasłużył na to wszystko? A Jego rodzina.. Czy Oni na to zasłużyli? Nie sądzę.
Brakuje mi siły , motywacji i chęci do czegokolwiek. Okłamuję wszystkich dookoła, okłamuję samą siebie.. Wcale, ale to wcale nie jest mi lżej. Powiedziałabym nawet, że jest gorzej, bo zdaję sobie sprawę jak okropnie zapowiada się dla mnie najbliższy czas. Wszystko się zmieniło, nic i nikt nie jest już taki jak kiedyś. Nawet Kinder Bueno i Sprite smakują inaczej niż wtedy, kiedy jedliśmy je razem leżąc na łące , oglądając chmurki i rozważając nad tym dlaczego kora jest taka nie wygodna. Leżałam Ci na kolanach , a kora strasznie wbijała Ci się w plecy.. Przez to kolejny raz zmuszona byłam do masowania Ci pleców, a Ty byłeś z tego tak cholernie zadowolony. I ten Twój uśmiech, słodki,szyderczy uśmiech. Uwielbiam go.. I ten błysk w Twoich czekoladowych oczach. Bez słów wiedziałam , co masz mi do powiedzenia.. Jakiekolwiek słowa były wtedy zbędne. Widziałam, poprostu czułam jak mocne jest uczucie między nami. W życiu przy nikim nie czułam tak totalnej swobody i beztroski jak przy Tobie. Wypełniałeś całe moje życie po same brzegi. Czasami aż moja mama miała mnie dość. Byłeś dla mnie tematem nr 1. Zawsze i wszędzie. Tysiące smsów dziennie kiedy nie mogliśmy być razem, całonocne rozmowy.. Brakuje mi tego, brakuje mi Ciebie. I ten odruch pisania do Ciebie smsów "na dzień dobry" , którego długi czas starałam się oduczyć.. Przyspieszone bicie serca , trudności w oddychaniu na jakiekolwiek wspomnienie o Tobie.. Lubiłam się na Ciebie obrażac. Zawsze wtedy tak słodko mnie przepraszales, tuliles i czekałeś aż mi wkońcu przejdzie.. Oddałabym WSZYSTKO, żeby móc cofnąć czas. Nie mogę. Nic nie mogę. Oj , przepraszam. Mogę jedynie dalej kochać, tęsknić i płakać. Tyle mogę.
Któregoś dnia ta plaża może zostać zmyta, ocean może wyschnąć, a słońce zgasnąć, ale tego dnia ja ciągle będę Cię kochać. Zawsze i na zawsze. Obiecuje Ci to.