Przez parę lat życia starałam się udowodnić światu swoją wartość w naprawdę popierdolony sposób. Myślałam, że wyznacznikiem mojej zajebistości są alkoholowe ciągi, dziwne znajomości, testowanie wszelkiego rodzaju używek, życie na krawędzi i pseudointeligentne rozmowy o życiu. Chciałam chyba udowodnić komuś, kto zostawił mnie wcześniej dla ubranej w róż blondynki, że jestem jednak coś warta. Straciłam całkiem spory kawałek życia, rozmieniając się na drobne w najgorszy z możliwych sposobów. Cel został jakby osiągnięty, tamten związek się rozpadł, jednak ja obudziłam się po długim czasie zdając sobie sprawę, że wykreowałam się na kogoś, kim tak naprawdę nigdy nie chciałam być, walcząc o kogoś, kto był tylko wytworem mojej wyobraźni. Nagle zrozumiałam, jak płytkie jest wszystko to, co robię. Że ten zajebisty lajftajl, to tak naprawdę pusta egzystencja, która donikąd nie prowadzi. Że udajemy, że jest spoko i "edgy", ale historia każdego z nas jest ogromną tragedią.
Dziś mogę powiedzieć, że prawie to ogarnęłam. Mam przyzwoitą pracę, studiuję przyszłościowy kierunek, który daje mi dużo satysfakcji, udało mi się wyprowadzić, określiłam się, co chcę w życiu robić, ale wciąż prześladuje mnie echo tamtego życia.
Przez moją kuchnię przewijają się tłumy znajomych i wciąż przelewają się litry alkoholu, jestem zmuszona wysłuchiwać mnóstwa ludzkich historii i dopiero teraz widzę, jak bezcelowe było to, co robiłam jeszcze dwa lata temu. Wiesz, każda z tych osób opowiada swoją historię, każdy uważa, że to co robi jest absolutnie wyjątkowe. Przyklejają sobie etykietki: choroba dwubiegunowa, depresja, osobowość z pogranicza, niektórzy nawet sugerują schizofrenię. Słucham tego wszystkiego i chociaż do perfekcji opanowałam okazywanie zrozumienia, to w środku mam jedynie ochotę wziąć tych ludzi za szmaty i wypierdolić za drzwi. Każdy taki przypadek wzbudza we mnie najbardziej obrzydliwe, najgłębiej zakopane emocje. Bo powiedz mi, co to jest za życie? Chujowe prace, do których przychodzą wkurwieni, chujowi znajomi, którzy tworzą coraz to bardziej abstrakcyjne problemy, chujowe licytacje, kto się ostatnio bardziej zniszczył i jaki przy tym uczynił rozpierdol. Jednak to nie ja jestem od tego, żeby im to wyjaśnić. Trzeba się wytarzać w najgorszych emocjach, przepłakać długie godziny, spędzić ze sobą całe dnie, aby to zrozumieć. Uświadomiłam sobie, że każdy z nas ma w głowie inny software, i być może dla pewnych ludzi nawet w przyszłości nic się nie zmieni.
Bardzo staram się zapełnić sobie dni. Inaczej. Zupełnie przeprogramowałam swój umysł i to co robię. Nie pozwalam sobie już na bezsensowne refleksje o życiu, czytam tylko techniczne książki, ostrożnie dobieram filmy i seriale. Wiem, że nie mogę dopuścić do głosu swojej gorszej, słabszej wersji. Wiem, że z psychiką tak kruchą, jak moja, mogłoby się to skończyć tragicznie.
Przede mną kolejna zmiana. Po raz kolejny muszę zerojedynkową decyzją w ciągu sekundy wykreślić kiedyś bliską mi osobę z #lifespace i kolejny człowiek dopisze mnie do swojej listy ludzi złych. Zobacz: słowo klucz - pielęgnacja. Jak robisz coś na odpierdol, to taki będzie efekt. Jak gówno z siebie dajesz, to do ciebie wraca. Jak robisz coś po najmniejszej linii oporu, najtańszymi środkami, przy minimalnym wkładzie i zerowym wysiłku - dlaczego miałoby mieć to jakąkolwiek wartość dodatnią? Nie miej mi tego za złe. Naprawdę chciałam aby wyglądało to inaczej, jednak wciąż i wciąż dajesz mi powody ku temu, abym znienawidziła cię jeszcze bardziej.
Cała ta niespójność z otoczeniem wynika jedynie z tego, że defaultowo przyjęłam, że każdy widzi to tak jak ja. Że to oczywiste, że ta piosenka jest zajebista, to zachowanie było naganne, taka postawa jest godna naśladowania, a to co odjebał chłop obok po prostu chujowe. Dalej nie dociera do mnie różnica perspektyw. Że tak naprawdę każdy z nas ma tak bardzo różne podejście, że trudno znaleźć takie, które byłoby choć trochę kompatybilne. Jeszcze trudniej określić kto ma rację. Bo jak chcesz zmierzyć wartość ludzkiego istnienia? Urodą? Inteligencją? Zawartością portfela? Powiesz mi, że według tego, kim jesteś dla ludzi wokół Ciebie. Nie chcę się już nawet kłócić, że nawet w tej dziedzinie nie otrzymasz zbyt wiele punktów, bardziej chcę zaznaczyć, że nie masz racji. Że nie wiesz, co dzieje się w umyśle człowieka który poświęcił życie pieniądzom/sławie/nauce/jednej osobie/pewnej sprawie. Że nie miałeś nawet przebłysku myśli takich jak ten człowiek, bo nigdy nie przeszedłeś przez takie gówno jak on. Więc nie oceniaj. Ja już nie będę.
you got to gather up what you need, you got to choose a direction
and when the moment is right for you, you got to go
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika czechus.