Siemaneczko wszystkim,
Pogoda dzisiaj tragiczna na dworzu. Wieje i pada. :(
Lecz u mnie radość nie z tej ziemi. Ktoś powie wariatka cieszy się z cyferek na wadze. Dla mnie to bardzo ważne. Przez ostatnie dwa tygodnie moja waga: wzrastała i spadała i tak ciągle. Byłam trochę załamana, lecz dzisiaj rano wchodzę na wagę a tam 69,5 kg. Moja najniższa waga. Moja wymarzone 6 z przodu.
Teraz siedzę i myślę ile mi to zajęło. 30.09.2013-> to był dzień kiedy zaczęłam walkę o zmianę swojego wyglądu. Waga tego dnia pokazywała 88,8 kg. Dzisiaj mamy 30.03.2015- czyli dojście do takiej wagi zajęło mi dokładnie 1,5 roku.
Jedni powiedzią można było osiągnąć to o wiele szybciej. Lecz dla mnie to sukces. Nie ważne ile czasu zajęło. Wiem ile siły, wytrwałości, wyrzeczeń temu poświęciłam.
Zdaje sobie sprawę, że to jeszcze nie koniec. Jeszcze sporo pracy przedemną aby to utrzymać. Lecz wierzę, że sobie poradzę. Chociaż nie ukrywam, że boje się. I miewam chwilę zwątpienia, że mogę stracić to nad czym tyle czasu pracowałam.
A dzisiaj mam mega ochotę na lody. Aż mam na samą myśl ślinotok. Lecz do niedzieli, nie ruszam słodkiego. Już nie długo Dam radę
Miłego dnia