Bez serca. Pustka i zupełne nic. Wokół czarny kot. I zdecydowanie za dużo energii. Czuję, że muszę zwolnić, zaczyna mi brakować oswajania, muszę pobyć sama.
Ta intensywna zieleń jest prawie nienaturalna, mam wrażenie, że jak dotknę to mi zostanie na palcach jak farba.
Tropienie saren w lesie niezdarne, ale za to spokój i "cisza". Małe przyjemność. Wiłostwo.
Horo.
Ciekawe co się zmieni kiedy faktycznie dostanę pracę, kiedy zacznę znów chodzić na treningi. Na razie czuję się zawieszona w przestrzeni, gdzie nawet czas ma problemy by mnie dotknąć. Ciekawe.
Szalony weekend, w innym wymiarze. Szalony Przemyśl, czułam się jakbyśmy znów mieli nie całe 18 lat i cały świat. Szalony Murakami.